Tym razem to naprawdę szczyt ostatniej szansy dla strefy euro - piszą zgodnie europejskie dzienniki przed rozpoczynającym się dziś wieczorem spotkaniem przywódców państw "27". Większość gazet podkreśla jednak, że między najważniejszymi graczami nadal są duże różnice zdań i o kompromis może być trudno.
"Szczyt ostatniej szansy dla euro" - tytułuje swoją zapowiedź szczytu francuskie "Le Figaro" i podkreśla, że choć już poprzednie szczyty były określane tym mianem, tym razem jest ono w pełni adekwatne. "By zrozumieć powagę chwili, wystarczy zastanowić się kogo nie będzie dziś wieczorem w Brukseli przy stole. W ciągu kilku miesięcy, a szczególnie w ostatnich tygodniach kryzys euro zmusił do odejścia niemal jedną trzecią z 17 szefów rządów krajów eurolandu" - pisze gazeta.
Rząd federalny jedzie na szczyt nie bez obaw, choć utrzymuje swoje twarde stanowisko. Oczywiste jest jednak, że kilka państw nie zgodzi się na wypracowany w poniedziałek niemiecko-fancuski kompromis faz
Bez pewności
Także niemiecka prasa jest raczej pesymistyczna przed szczytem. "Frankfurter Allgemeine Zeitung" swoją zapowiedź tytułuje: "Przed szczytem znika pewność". "Rząd federalny jedzie na szczyt nie bez obaw, choć utrzymuje swoje twarde stanowisko. Oczywiste jest jednak, że kilka państw nie zgodzi się na wypracowany w poniedziałek niemiecko-fancuski kompromis" - pisze dziennik.
Z kolei "Sueddeutsche Zeitung" w swoim odredakcyjnym komentarzu zawraca uwagę na fakt, że proponowane przez Niemcy zaciskanie pasa nie wystarczy, by pokonać kryzys - przynajmniej z perspektywy Berlina. "Oszczędzanie jest konieczne, ale nie wystarczające. Sprawi, że grecy czy Włosi będą kupować mniej niemieckich produktów, a to nakręci spiralę recesji i zwiększy bezrobocie" - pisze gazeta.
To, że kluczowym rozgrywającym w Brukseli będą Niemcy podkreśla też hiszpański "El Pais". "UE stoi przed kluczowym szczytem naznaczonym wymaganiami Berlina" - pisze gazeta i podkreśla, że na niemieckie propozycje mogą się nie zgodzić nie tylko eurokraci z Brukseli, którzy forsują swoje rozwiązania, ale także Brytyjczycy.
Sceptycznie nastawione do możliwości osiągnięcia kompromisu, który pozwoliłby na szybkie wyciągnięcie strefy euro z kryzysu, są brytyjskie media. Komentator "Guardiana" wprost pisze w swoim felietonie, że szczyt zakończy się "banialukami", ponieważ Europa jest zbyt podzielona. "Poprzednie szczyty też były poprzedzane głośnymi sporami i choć osiągano na nich porozumienia, zazwyczaj maksymalnie po 48 godzinach były one oceniane przez rynki jako nieadekwatne" - konkluduje.
"Oszałamiający efekt"
"Financial Times" również podkreśla, że tym razem "europejscy przywódcy muszą działać, jeśli chcą, by strefa euro przetrwała". "Nie możemy sobie pozwolić na kolejne na wpół wypieczone rozwiązanie" - pisze dziennik. Ostrzega też, że ewentualny upadek eurolandu będzie miał "oszałamiający" efekt. "Handel w Europie i poza nią zostałby sparaliżowany, a stosunki polityczne zatrute na lata" - pisze "FT".
Przed skutkami upadku euro ostrzega też "Daily Telegraph", który twierdzi, że oznaczałoby to bankructwo wszystkich europejskich banków, spadek brytyjskiego PKB o 10 proc. i wzrost bezrobocia na wyspach do 4 mln osób.
Brytyjskie gazety skupiają się też na roli, jaką na szczycie ma odegrać premier David Cameron, zgodnie podkreślając, że powinien nie tylko skupiać się na ratunku euro, ale bronić przede wszystkim interesów kraju. Prasa zdaje sobie jednak sprawę, że pogodzenie tych dwóch celów nie będzie to łatwe. "Będzie potrzebował umiejętności Houdiniego (słynnego iluzjonisty - red.), by z tego wyjść" - wyrokuje tabloid "The Sun".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24