Gorącą polemikę rozpętała we Francji propozycja jednego z liderów opozycyjnych socjalistów i potencjalnego kandydata na prezydenta w wyborach w 2012 r. - Manuela Vallsa. Chce on skończyć z wciąż formalnie obowiązującym w kraju 35-godzinnym tygodniem pracy. W środę sprzeciwił się tej propozycji minister pracy Xavier Bertrand.
Przyjęta w latach 1997-2002, za rządów socjalistycznych, seria przepisów ograniczająca ustawowy czas pracy w tygodniu do 35 godzin, podzieliła francuskich polityków. Lewica podkreślała, że dzięki tej decyzji zwiększono zatrudnienie, podczas gdy prawica widziała w niej hamulec dla rozwoju gospodarki kraju i obciążenie dla przedsiębiorców.
Sarko uelastycznił, ale nie zniósł
Obecny prezydent Francji Nicolas Sarkozy mocno uelastycznił obowiązujące przepisy, umożliwiając wydłużenie czasu pracy, ale formalnie nie zniósł 35-godzinnego tygodnia.
Debata w sprawie czasu pracy odżyła na nowo, gdy Manuel Valls wezwał swą Partię Socjalistyczną (PS) do wydłużenia obecnie obowiązującego czasu pracy. Apel ten wywołał krytyczne reakcje ze strony większości liderów PS, którzy uznali taki krok za sprzyjanie obozowi Sarkozy'ego.
Część prawicy po stronie lewicy
Jak się jednak okazało, kwestia "35 godzin" dzieli obecnie także prawicę. Nieoczekiwaną ze strony lewicy propozycję z zadowoleniem przyjął szef rządzącej centroprawicowej Unii na Rzecz Ruchu Ludowego (UMP) Jean-Francois Cope.
Według niego, kryzys finansowy zmusza Francuzów, by pracowali więcej godzin tygodniowo i dlatego konieczna jest rewizja obecnych przepisów.
Druga część broni przepisów
Odmiennego zdania jest inny polityk UMP, minister pracy Xavier Bertrand. W jego opinii, dzięki modyfikacjom prawnym z ostatnich lat można już bez problemu pracować ponad 35 godzin w tygodniu, przy zachowaniu zasady, że za nadgodziny płaci się więcej.
- Jeśli zmieni się "35 godzin", to pracownicy stracą od razu część swoich zarobków (za nadgodziny - red.) - powiedział w środę Bertrand w telewizji Canal+.
Temat na kampanię?
Według mediów, jest prawdopodobne, że sprawa czasu pracy stanie się jednym z kluczowych tematów kampanii prezydenckiej w 2012 roku. Przypomina się, że już poprzednia kampania wyborcza Sarkozy'ego przebiegała pod hasłem "Pracować więcej, by zarabiać więcej" i że obecny szef państwa przeforsował ostatnio - mimo masowych protestów - reformę podnoszącą wiek emerytalny z 60 do 62 lat.
Dziennik "Le Parisien" zwraca uwagę, że w praktyce większość Francuzów pracuje dłużej niż przewiduje ustawa, korzystając z premii za dodatkową pracę. Według cytowanego przez dziennik ekonomisty Xaviera Timbeau, przepis o 35 godzinach jest ściśle realizowany w sektorze budżetowym, np. w szpitalach, a także w wielkich koncernach.
Wprowadzenie 35-godzinnego tygodnia pracy było w ostatniej dekadzie XX wieku jedną ze sztandarowych inicjatyw rządu socjalistycznego Lionela Jospina. Ten pomysł przeforsowała obecna szefowa socjalistów Martine Aubry, nazywana z tego powodu we Francji "damą 35 godzin".
Źródło: PAP