Premier Donald Tusk zapowiedział w czwartek w Brukseli rozmowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym o otwarciu linii kredytowych dla Polski - poinformował PAP w ciągu dnia. - To nieporozumienie. Chodzi o polski wkład do MFW - prostował kilka godzin potem minister finansów Jacek Rostowski.
Na czwartkowo-piątkowym szczycie w Brukseli szefowie państw i rządów Unii mają się zgodzić na podwojenie środków MFW do 500 mld dol - po to, by instytucja miała wystarczające fundusze pożyczkowe dla krajów, które z powodu kryzysu znalazły się w największych tarapatach. Przywódcy mają się zobowiązać - wynika z projektów wniosków końcowych - do wsparcia MFW dodatkowymi kredytami w wysokości 75-100 mld dol.
Prosi...?
Według pierwszej informacji odnośnie współpracy Polski i Funduszu, premier Donald Tusk miał zapowiedzieć negocjacje prowadzące do otwarcia linii kredytowej dla Polski. - Będziemy rozmawiali o współpracy, nie o pomocy, ale raczej o otwarciu linii kredytowych. Polska nie jest w sytuacji niektórych innych krajów; my nie musimy do nikogo wyciągać ręki po pomoc - miał powiedzieć Tusk. - Nie oczekujemy pomocy MFW w takim sensie, w jakim oczekują jej kraje w bardzo ciężkiej sytuacji. Polska dzisiaj nie potrzebuje pomocy. Potrzebuje świadków naszej wiarygodności. MFW jest takim świadkiem - wyjaśniał szef rządu.
...czy nie?
Jakiś czas później do akcji wszedł minister Jacek Rostowski z innym komunikatem. - To zupełne nieporozumienie. Polska nie ubiega się o żadną pomoc Międzynarodowego Funduszu Walutowego - zapewnił dziennikarzy w kuluarach szczytu. Wyjaśnił, że chodzi nie o wsparcie dla polskiej gospodarki, ale przeciwnie - polski wkład w postulowane przez UE podwojenie środków MFW na pomoc potrzebującym krajom do 500 mld dolarów. - Zwiększa się środki MFW o linie kredytowe banków centralnych krajów członkowskich - powiedział Rostowski, dodając, że polski udział mógłby sięgnąć 1,5 mld dolarów.
Źródło: PAP