- Kompromis - to podstawowe oczekiwanie po poniedziałkowym spotkaniu Angeli Merkel i Nicolasa Sarkozy'ego, które rozpoczęło się od lunchu o 13.30 w Paryżu. Na nim niemiecka kanclerz i francuski prezydent mają omówić działania mające zwalczyć kryzys zadłużenia w strefie euro.
Przede wszystkim chodzi o dojście do porozumienia w sprawie różnic dzielących główny europejski duet. Wypracowane rozwiązania, które Merkel i Sarkozy przedstawią po spotkaniu, mają być punktem wyjścia na unijnym szczycie rozpoczynającym się w czwartek.
W ubiegłym tygodniu Merkel i Sarkozy wygłosili dwa oddzielne przemówienia. Chociaż nie przedstawili w nich konkretnych rozwiązań, to zapewnili, że mają wspólny cel - program ratunkowy dla strefy euro. Od tygodni podkreśla się jednak, że daleko im do wspólnego stanowiska.
Kwestia wiary
Pierwszą rozbieżnością jest postrzeganie przez obu przywódców kryzysu zaufania na rynkach. Kanclerz Merkel twierdzi, że inwestorzy nie wierzą, że warunki Paktu Stabilności i Wzrostu będą przestrzegane. Przewidują one, że deficyty państw członkowskich UE nie mogą być wyższe niż 3 proc. PKB, a relacja długu publicznego do PKB nie przekracza 60 proc. Niemiecka kanclerz chce zwiększenia dyscypliny budżetowej. Za jej złamanie groziłyby dotkliwe konsekwencje. Merkel odrzuca pomysł euroobligacji w formie proponowanej przez Komisję Europejską, gdyż stoją one w sprzeczności z zapisami niemieckiej konstytucji.
Dla Sarkozy’ego z kolei kryzys zaufania spowodowany jest obawami rynków o serię bankructw krajów strefy euro i restrukturyzację długu, które mogą prowadzić do rozpadu strefy. Jako rozwiązanie, w przeciwieństwie do Niemiec, proponuje żelazną solidarność. Nie mówi też otwarcie o euroobligacjach, ale często do nich nawiązuje. Odrzuca także dyskusje na temat tego, że prywatni inwestorzy powinni ponosić częściowe straty na obligacjach. „The Economist” zauważa, że oboje zgadzają się tylko co do tego, że solidarność musi iść w parze z dyscypliną.
Rola EBC
Dla Niemców niezależność instytucji europejskich jest kluczowa. Dotyczy to zwłaszcza roli Europejskiego Banku Centralnego. Pomimo głosów płynących między innymi z USA i niektórych krajów europejskich, kanclerz Merkel nie chce słyszeć podjęciu przez tę instytucję kroków zmierzających do zahamowania ucieczki inwestorów z europejskiego rynku obligacji. Według Niemców w grę nie wchodzą również bezpośrednie pożyczki EBC dla zadłużonych krajów strefy euro, gdyż jest to sprzeczne z zapisami statutowymi Banku. Jak odnotowuje brytyjski tygodnik, banki centralne USA i Wielkiej Brytanii nie mają obiekcji do bycia „pożyczkodawcą ostatniej szansy” dla obu krajów.
Sarkozy również deklaruje poparcie dla niezależności EBC, ale nie ma skrupułów w kwestii wezwania go do działania, choć nie narzuca mu żadnych konkretnych rozwiązań.
Razem czy osobno
Sarkozy niedawno mówił o konieczności stworzenia „rdzenia” strefy euro, który byłby niezależny od pozostałych 10 członków UE, w tym od Wielkiej Brytanii. W przemówieniu 1 grudnia wypowiadał się w nieco łagodniejszym tonie, jednak nadal postulował powołanie „rządu strefy euro” i protestował przeciwko „nielojalnej konkurencji” w Unii.
Merkel natomiast opowiada się za włączeniem wszystkich 27 krajów Unii Europejskiej w zmiany traktatowe. Ma to w jej mniemaniu „zapobiec rozłamowi między członkami strefy euro i pozostałymi krajami UE”. Uważa ona, że zmiana traktatów wszystkich państw UE jest najlepszym, a być może jedynym sposobem na zagwarantowanie zaangażowania Komisji Europejskiej i Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Gdyby postulowane przez Sarkozy’ego zmiany traktatowe miały objąć wyłącznie 17 krajów strefy euro, Merkel dołoży wszelkich starań, by kraje UE spoza strefy miały możliwość przestrzegania ograniczeń budżetowych i mogły dołączyć do strefy euro w przyszłości.
Co wywołało kryzys?
Merkel i Sarkozy różnią się także ocenami tego, skąd wziął się kryzys w strefie euro. Prezydent Francji uważa, że spowodowany został czynnikami zewnętrznymi – nieuregulowaną globalizacją handlu i finansów. W jego opinii, Francja jest ofiarą kryzysu. Nie może także być winiona za jego powstanie, gdyż inne bogate kraje także przeżywają ciężkie chwile. W przemówieniu nie odniósł się jednak do faktu, że inne kraje takie Niemcy czy państwa skandynawskie lepiej przechodzą kryzys niż kraj nad Loarą – zauważa tygodnik.
Zupełnie inaczej widzi to zagadnienie niemiecka kanclerz. Sądzi ona, że za kryzys odpowiedzialne są poszczególne kraje, które łamały zasady fiskalne. Winny jest według niej również brak nadzoru nad wysokością deficytu i zadłużenia.
To, co najważniejsze
Według „The Economist”, różnica stanowisk Merkel i Sarkozy’ego nie jest niczym nadzwyczajnym, ani nowym. Do tej pory wszystkie ważne decyzje przed szczytami zapadały przy zamkniętych drzwiach. Dopiero po osiągnięciu porozumienia „Merkozy” prezentował stanowisko tandemu napędzającego Unię Europejską. Tym razem jest inaczej. Każdy z polityków postanowił podzielić się swoimi przemyśleniami publicznie. Tygodnik zauważa, że przemówienie Sarkozy’ego nosiło znamiona wystąpienia wyborczego. Oprócz wezwań do Europejczyków poddał on w nim bowiem krytyce również opozycyjną partię socjalistyczną. Nie bez znaczenie było też miejsce, w którym wygłosił mowę. To właśnie w Tulon w roku 2008 Sarkozy przyrzekł reformować kapitalizm. Teraz, nawoływał do reformowania Unii Europejskiej.
Kanclerz Merkel wystąpiła w bardzo rzeczowym przemówieniu w Bundestagu. Przedstawiła w nim zarys swojego stanowiska negocjacyjnego przed zbliżającym się 8-9 grudnia szczytem UE w Brukseli. Jak pisze „The Economist”, w pewnym sensie oba te przemówienia są bez znaczenia. Bowiem propozycje polityków wymagać będą zmian w traktacie, a każda z nich wymagać będzie wielu miesięcy negocjacji, a ratyfikacja może potrwać nawet kilka lat. To co jest w opinii tygodnika ważne w krótkim terminie, to fakt czy przywódcy zdołają opracować wiarygodny plan reform i ograniczą samowolę państw łamiących przepisy fiskalne. Pozwolenie EBC na szersze działania jest również kluczowe.
Źródło: The Economist