"Idiotyczny krok" i "mocarstwowe wymachiwanie szabelką szefa rządu" - tak włączenie się przez polski rząd do planu pomocowego dla Grecji określił poseł PiS Joachim Brudziński. Jarosław Gowin z PO przekonywał, że pomagając Grecji zabezpieczamy własną przyszłość.
W Unii Europejskiej trwają prace nad drugim pakietem ratunkowym dla pogrążonej w kryzysie zadłużenia Grecji. Premier Donald Tusk zapowiedział, że również Polska będzie miała udział w tej pomocy, udzielając gwarancji kredytowych na kwotę 250 mln euro
- Polska będzie uczestniczyła w systemie gwarancji dla Grecji, tak jak każdy inny kraj UE. Zależy to od naszego udziału w europejskim PKB. Te gwarancje są ostatnim aktem w trzy stopniowym mechanizmie, ciągle mało prawdopodobnym.
- Mówimy o gwarancjach, a nie o gotówce, w wysokości 250 mln euro - mówił w piątek Tusk. - Na razie nic wskazuje na to, aby te pieniądze musiały być użyte. To jest wyraz europejskiej solidarności dla każdego kraju, który jest w kłopotach. Jest to zobowiązanie każdego kraju członkowskiego, opisane przepisami unijnymi. Nie będziemy blokować zgody UE na stosowanie tego mechanizmu - dodał szef rządu.
Pomagać, czy nie?
Pomysł udziału Polski w mechanizmie gwarancji dla Grecji spotkał się z ostrą krytyką opozycji. - Jest to krok, z punktu widzenia polskiego konsumenta, idiotyczny. Jeśli mamy wykładać miliard złotych, czyli 250 mln euro tylko po to, żeby współfinansować nieodpowiedzialną politykę Francji i Niemiec wobec Grecji, to jest mocarstwowe wymachiwanie szabelką pana premiera Donalda Tuska - uważa poseł PiS Joachim Brudziński.
- Gospodarka to system naczyń połączonych. Ewentualne bankructwo Grecji uderzyłoby rykoszetem w gospodarki innych państw europejskich, w tym Polski, więc w naszym własnym interesie jest niesienie pomocy Grekom - przekonywał z kolei Jarosław Gowin z PO.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24