Aż 60 mln zł zalega kontrahentom upadłe biuro podróży Orbis Travel. Wśród wierzycieli są linie lotnicze, hotele, przewoźnicy i firmy cateringowe. Dla małych firm może to oznaczać bankructwo - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
W dramatycznej sytuacji znalazły się firmy autokarowe. - Co najmniej 10 z 30, z którymi współpracował Orbis, wpadło w tarapaty, bo firmy przewozowe otrzymują zapłatę po wykonaniu przewozu - mówi Rafał Jańczuk, wieceprezes Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych.
Jeden z przewoźników na wieść o upadłości tourperatora nakazał kierowcy swojego autokaru natychmiast wysadzić turystów, nie zważając, że to środek lasu. Ten nie podporządkował się poleceniu tylko dlatego, że pewien pasażer zapłacił własną kartą kredytową za dalszą podróż 12 tys. dolarów.
Firmy przyznają, że Orbis zalega im od 50 do 150 tys. zł. Niektóre jeszcze negocjują, inne straciły nadzieję. - Mamy w plecy kilkadziesiąt tysięcy złotych. To dla nas gwóźdź do trumny - usłyszał "DGP" w firmie Dou Trans z Góry Kalwarii.
Nie chcą mówić o kłopotach
Wierzycielami Orbisu są linie lotnicze - LOT oraz Small Planet Airlines, potentat w lotach czarterowych.
Operatorom hotelowym Orbis zalega nawet po 100 tys. zł. Ale oni - podobnie jak przewoźnicy - niechętnie mówią o kłopotach z obawy o utratę klientów. - W chwili upadłości Orbis miał zarezerwowanych u nas 400 miejsc, ich klientów przejęły inne firmy. Obecnie trwają rozliczenia noclegów - mówi Katarzyna Rudnik ze stołecznego hotelu InterContinental.
Orbis był też współorganizatorem kongresu tourperatorów belgijskich w Krakowie. Miał zarezerwować hotele dla gości, ale dokonał jedynie przedpłaty. Sytuację musiała ratować Polska Organizacja Turystyczna, wykładając 50 tys. zł.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Źródło zdjęcia głównego: PAP