Prezydent USA zdecydował się na "populistyczny" - zdaniem republikanów - krok wprowadzenia nowej daniny dla milionerów. Barack Obama zamierza przedstawić projekt tzw. "podatku Buffetta" (od nazwiska jednego z najbogatszych amerykańskich biznesmenów), który będzie minimalną kwotą, jaką każdy obywatel USA zarabiający rocznie ponad 1 milion dolarów będzie musiał oddać do budżetu centralnego.
Nazwa podatku, którą zaprezentował na twitterze Dan Pfeiffer odpowiedzialny w Białym Domu za koordynację działań administracji prezydenta, odnosi się do miliardera i trzeciego najbogatszego człowieka świata wg "Forbesa" w 2011 roku, Warrena Buffetta.
Samokrytyka miliardera
Amerykański inwestor, który swoją fortunę budował na giełdzie przez ponad 30 lat kilka miesięcy temu napisał, że najbogatsi, tacy jak on, często płacą mniejsze podatki od ludzi zarabiających mniej, bo korzystają z ogromnej ilości "dziur" nazywanych z reguły po prostu "ulgami podatkowymi".
Buffett ma się pojawić w poniedziałek w Kongresie wraz z prezydentem Obamą i namawiać senatorów do przyjęcia planu wprowadzenia minimalnego podatku dla najbogatszych.
3 biliony do budżetu
Gigantyczny projekt Obamy miałby w ciągu 10 lat wprowadzić do budżetu państwa kwotę ok. trzech bilionów dolarów. Jednak kongresmeni nie mają obowiązku decydować pod dyktando Białego Domu, a republikanie mający większość w Izbie Reprezentantów już zapowiedzieli, że na żaden podatek tego typu się nie zgodzą. Tyle, że Ameryka bardzo tych pieniędzy potrzebuje. "Superkomitet" złożony z sześciu Demokratów i sześciu Republikanów musi tylko do końca br. znaleźć oszczędności na sumę co najmniej 1,2 bln dolarów.
Administracja Obamy argumentuje, że podatek będzie skonstruowany w tej sposób, by każdy, kto zarabia milion dolarów i więcej, oddał do budżetu przynajmniej tyle samo pieniędzy, ile oddają obywatele wyższej klasy średniej, których dochody zamykają się w kwocie kilkuset tysięcy dolarów rocznie.
adso//kdj
Źródło: Reuters