Aby ratować nowojorską Metropolitan Opera przed bankructwem, jej dyrekcja chce zaoszczędzić na zarobkach pracowników. Jeśli fiaskiem zakończą się przedłużone do poniedziałku negocjacje z protestującymi związkami zawodowymi, operze grozi czasowe zamknięcie.
Jak tłumaczy dyrekcja Metropolitan Opera (MET) w komunikacie prasowym, aż dwie trzecie budżetu słynnego teatru, czyli w zeszłym roku ok. 200 mln z 327 mln dolarów, pochłaniają pensje oraz inne przywileje pracowników oraz piętnastu działających w MET związków zawodowych. Dlatego, "by zapewnić przyszłość naszej 131-letniej instytucji", dyrekcja zaproponowała pracownikom obcięcie zarobków o 17 procent oraz redukcje przyszłych emerytur. Jak dotąd porozumienie udało się osiągnąć tylko z trzema związkami zawodowymi - bileterów, strażników i pracowników technicznych. Tymczasem 31 lipca minął termin obowiązywania dotychczasowych kontraktów. Dyrekcja MET zagroziła, że jeśli nie zostaną zawarte nowe, to zamknie operę.
W piątek udało się tego uniknąć dzięki sprowadzonej Waszyngtonu federalnej mediatorce Allison Beck, która przekonała dyrekcję MET i pozostałe związki zawodowe do przedłużenia negocjacji o 72 godziny, czyli do poniedziałku. "Zrobimy wszystko co w naszej mocy, by zawrzeć nowe porozumienia, dlatego zgodziliśmy się na przedłużenie negocjacji" - napisał dyrektor teatru Peter Gelb w opublikowanym na stronie internetowej MET komunikacie prasowym.
200 tys. rocznie to za mało
Na cięcia nie zgadzają się zwłaszcza związki reprezentujące członków orkiestry i chóru. Jak poinformował Gelb, zatrudniony na pełen etat w MET chórzysta zarabia rocznie ok. 200 tys. dolarów w ramach honorariów oraz 100 tys. dolarów dzięki dodatkowym przywilejom. Członek orkiestry zarabia tylko nieznacznie mniej. Jak napisał "New York Times", wśród tych artystów są często osoby najbardziej utalentowane w swych profesjach, a ich zarobki odzwierciedlają umiejętności, doświadczenie oraz liczne nadgodziny. Dyrektor Gelb już od dłuższego czasu ostrzega, że placówka boryka się z problemami finansowymi i bez znacznych oszczędności grozi jej bankructwo w przeciągu dwóch, trzech lat. Dochody ze sprzedaży biletów maleją, a opera jest w coraz większym stopniu uzależniona od dotacji od prywatnych darczyńców. W przeciwieństwie do europejskich oper, MET tylko w minimalnym stopniu jest dotowana ze środków publicznych. W ubiegłym roku otrzymała od rządu niespełna pół miliona dolarów na programy edukacyjne dla młodzieży oraz koncerty na wolnym powietrzu. Dla porównania budżet paryskiej opery (równowartość 266 mln USD) w połowie pokrywany jest przez państwo francuskie.
Polacy na deskach nowojorskiej opery
MET prezentuje w każdym sezonie ponad 20 oper. Łącznie około 200 przedstawień przyciąga w sumie 800 tys. widzów. By zwiększyć widownię i dochody z biletów, MET prowadzi od wielu lat transmisję oper na żywo w kinach na całym świecie w ramach cyklu "Met: Live in HD". W sezonie 2014/2015 MET zaplanowała m.in. operę "Jolanta" Piotra Czajkowskiego w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Będzie to debiut w MET dyrektora warszawskiej Opery Narodowej. W tytułowej roli wystąpi rosyjska diwa Anna Netrebko, a u jej boku zaśpiewa słynny polski tenor Piotr Beczała.
Autor: rf / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: CC BY 2.0 Wikipedia | Paul Masck