- Gdybyśmy posłuchali rad niektórych ekonomistów i drogo pożyczyli na rynku te cztery mld, to byłaby to operacja absolutnie nielogiczna. Nie może pożyczać na rynku i utrzymywać tanich, wielkich rezerw - mówiła w TVN24 minister pracy Jolanta Fedak tłumacząc, dlaczego rząd przeznaczy cztery mld zł z Funduszu Rezerwy Demograficznej na wypłatę bieżących emerytur.
Rząd przyjął we wtorek rozporządzenie, zakładające przekazanie czterch mld zł z Funduszu Rezerwy Demograficznej do dyspozycji Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Jak podano, decyzja wynika z konieczności uzupełnienia dotacji do FUS środkami zgromadzonymi w FRD w celu zapewnienia wypłaty emerytur, co już wcześniej zapisano w tegorocznym budżecie.
To (nie)logiczne
Wielu ekonomistów krytykuje ten pomysł jako zbyt wczesne "przejadanie" pieniędzy gromadzonych na przyszłe lata, kiedy sytuacja demograficzna Polski, a także FUS, jeszcze bardziej się pogorszy. Minister pracy Jolanta Fedak odpierała w TVN24 te argumenty. - Jak zaczęłam administrowanie to w tym funduszu było 3,5 mld zł po poprzednich dwóch rządach. Mimo, że dwukrotnie sięgaliśmy do tej rezerwy, jest tam 14 mld. Ustawa mówi, że rząd ma prawo sięgnąć do rezerwy, jeśli pieniądze będą potrzebne - powiedziała. - Nikt z nikim się nie umawiał że ta rezerwa ma rosnąć w nieskończoność, zwłaszcza przy takim poziomie zadłużenia i cenie obligacji. To jest absolutnie jasne i dziwie się, że ktoś ma inne zdanie - dodała.
Jak podkreśliła, FRD jest stale zasilany nowymi środkami, a decyzja o przekazaniu pieniędzy FUS była zaplanowana. - Rząd w ubiegłym roku w ustawie budżetowej zapisał, że cztery mld zł uzupełnienia do dotacji to będą pieniądze z funduszu rezerwowego, czyli FRD. Minister finansów uznał, że ta rezerwa jest na tyle duża, że część z tych pieniędzy może być przeznaczona - mówiła minister Fedak.
Na ciężkie czasy
Fundusz Rezerwy Demograficznej powstał w 2002 roku. Pieniądze do niego napływają częściowo ze składek emerytalnych, a częściowo z wpływów z prywatyzacji. FRD miał być zabezpieczeniem sytuacji po 2025 roku. Jak wynika z wyliczeń wówczas relacja liczby osób pracujących do liczby emerytów będzie najmniej korzystna. Emerytury zaczną wtedy pobierać ludzie, którzy urodzili się w czasie powojennego wyżu demograficznego.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24