Największe banki centralne świata obcięły w środę swe stopy procentowe. Obniżono m.in. ceny euro, dolara i franka szwajcarskiego. Czy oznacza to, że kredyty zaciągnięte w tych walutach potanieją? Okazuje się, że wcale nie.
Według ekonomistów podstawowy cel srodowej skoordynowanej akcji nie został osiągnięty. - Akcja banków centralnych nie osiągnęła głównego skutku, jaki miała osiągnąć - czyli obniżki stawek na rynku międzybankowym, tak aby banki sobie na krótko pożyczały taniej niż poprzednio - mówi Ryszard Petru, główny ekonomista Banku BPH.
I rzeczywiście - wskaźniki WIBOR i LIBOR, czyli stawki na rynku międzybankowym, po których banki nawzajem pożyczają sobie pieniądze, skoczyły w czwartek gwałtowanie w górę. Trzymiesięczny WIBOR wynosi teraz 6,8 procent - to najwyżej od 2004 roku. 3-miesięczny LIBOR również wzrósł i wyniósł 3,1 proc.
Zmiany tych wskaźników mają duże znaczenie dla kredytobiorców, bo banki wykorzystują je obliczając wysokość rat kredytów w złotówkach (WIBOR) i we frankach szwajcarskich (LIBOR). Często jest to wprost zapisane w umowie kredytowej.
Co więcej, polska waluta od wielu tygodni osłabia się zarówno w stosunku do euro, jak i do szwajcarskiego franka. Dla licznych kredytobiorców, którzy zadłużyli się w tej ostatniej walucie to także niedobra wiadomość.
Za pewnik można uznać też inny problem kredytobiorców: niezależnie od zmian stóp procentowych rosną marże banków, przez co na tańszy kredyt liczyć raczej nie można.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES