Główny indeks warszawskiej giełdy już na otwarciu skoczył do 2565,9 pkt. ustanawiając lokalny rekord. Była to najwyższa jego wartość od 26 kwietnia. Potem okazało się, że indeks na lokalnej górce utrzymał się do końca sesji. A wzrostowi towarzyszyły największe od dwóch miesięcy obroty.
Przez cały dzień mogło się wydawać - nudna sesja. W trakcie całego dnia notowań nastąpiły tylko dwa szarpnięcia - jedno tuż po otwarciu, w górę, które wyniosło indeks do dziennego maksimum 2.572,6 pkt. Gdy okazało się, że kwietniowej górki łatwo nie da się pobić, do akcji wkroczyli grający na zniżkę. Ale ich wysiłki też skończyły się mizernie - po godz. 10.00 udało im się zepchnąc indeks do dziennego minimum 2.549,22 pkt. A potem WIG 20 kreślił juz przez cały dzień równą linię na poziomie zbliżonym do 2560 pkt.
Ale pomimo tej "optycznej" nudy emocje były wielkie, właśnie z powodu poziomów, na jakich znalazł się indeks. To zachęcało do handlu, który szedł w najlepsze. Na koniec dnia, gdy indeks osiągnął 2559,9 pkt., okazało się, że obroty były największe od dwóch miesięcy. Wzrost cen akcji potwierdzony wzrostem obrotów - klasyczna zapowiedź ataków na kolejne szczyty.
Nie będzie "drugiego dna"?
Czemu tak się stało? Od zeszłego czwartku, gdy dane z USA zaczęły oddalać widmo "drugiego dna" recesji, jak świat długi i szeroki wzrósł apetyt inwestorów na ryzyko. Ceny akcji zaczęły rosnąć, rósł także WIG 20. I okazuje się, że to może być nie koniec wzrostów, bo na Wall Street od początku notowań panuje zielony kolor.
- Silne wzrosty na Wall Street to efekt w głównej mierze poprawy nastrojów na rynkach globalnych, na którą złożyły się dobre wyniki chińskiej gospodarki w sierpniu (produkcja i sprzedaż wzrosły powyżej prognoz), dobrze przyjęte przez rynek wyniki niedzielnego spotkania Komitetu Bazylejskiego, czy też obserwowane dziś wzrosty cen ropy i miedzi - napisał Marcin R. Kiepas, analityk X-Trade Brokers.
Przypomnijmy, w niedzielę Komitet Bazylejski, wydający wiążące dla sektora bankowego rekomendacje ustalił, że banki będą miały 8 lat na podniesienie kapitałów, aby osiągnąć wymagane wskaźniki. A to daje im oddech.
Czy USA dadzą sygnał?
W poniedziałek amerykańskie indeksy nie przebiły sierpniowego szczytu. Indeks Standard & Poors' 500 miał już do niego niecałe 5 punktów, ale ruszył w dół. Potem znowu poszedł w górę, jednak na zamknięciu osiągnął 1.121,9 pkt., a więc mniej niż 9 sierpnia. Dow Jonesowi zostało do szczytu ponad 100 punktów.
A jeśli indeksy w Ameryce nie potrafią pokonać bariery, której pęknięcie mogłoby oznaczać, że mamy hossę, to trudno się spodziewać, żeby polskim inwestorom starczyło odwagi. Tym bardziej, że WIG 20 już sierpniowy szczyt pokonał, a do wierzchołka z 14 kwietnia brakuje zaledwie 35 punktów.
Oprócz dobrych globalnych nastrojów powodem wzrostów na polskim parkiecie była zwyżka cen akcji banków. A liderem tej zwyżki był BZ WBK, który ma zostać przejęty przez hiszpański Santander skłonny zapłacić niemal 225 zł za akcję. Inwestorzy liczą na to, że Santander ogłosi - co zresztą zrobić musi - wezwanie na resztę akcji - po tej samej cenie. Dlatego akcje BZ WBK podrożały o 9,7 proc. Akcje PKO BP podrożały o 2 proc., bo ten przegrał wyścig o BZ WBK, ale za to wypłaci dywidendę.
Dobre prognozy dla Polski
Ostatnim, choć nie najmniej ważnym powodem wzrostów były ogłoszone w poniedziałek lepsze prognozy dla polskiej gospodarki, ogłoszone przez Komisję Europejską. Przewiduje ona obecnie, że nasza gospodarka urośnie o 3,4 proc. w tym roku, a sześć miesięcy temu sądziła, że wzrost PKB wyniesie 2,7 proc.
Czyżbyśmy więc obawy o recesję mieli już za sobą? Możliwe, że wtorkowa sesja na Wall Street da odpowiedź w jakim świat jest nastroju. A ta odpowiedź może być wiążąca nawet przez najbliższych kilka miesięcy.
- Pokonanie (poprzedniego szczytu) wymagać będzie nowych popytowych impulsów. Na te rynek będzie musiał zaczekać do jutra, gdy zostaną opublikowane pierwsze w tym tygodniu liczące się dane makroekonomiczne z USA - uważa Kiepas.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl