Darmowe bilety do kina na "Toy Story 3", a może darmowy weekend w południowej Anglii? Takimi m.in. bonusami zamierza kusić Rupert Murdoch, właściciel londyńskiego "Timesa", by skłonić do jego czytania w sieci. Czytania, za które trzeba już płacić.
Jeszcze w tym tygodniu brytyjski dziennik zamknie darmowy dostęp do stron "Timesa" przez internet.
Czytelnicy na całym świecie oraz rzadziej decydują się na kupno gazet w wersji papierowej. Częściej skłaniamy się ku sieci - i informacjom dostępnym tam za darmo. Rupert Murdoch przez wiele miesięcy ubiegłego roku prowadził batalię zmierzającą do ograniczenia darmowego dostępu do wytwarzanych przez prasę treści, które w sieci powielane są na darmowych stronach. Doprowadził nawet do usunięcia swoich serwisów z wyników wyszukiwania Google.
Prosimy do kasy
Potem postanowił pobierać opłaty za korzystanie ze swoich witryn. Eksperyment jest z uwagą obserwowany przez konkurentów: "The Times" to duża i popularna witryna. Jeśli tam się uda, także inni właściciele stron internetowych mogą próbować pójść tą drogą.
Z wprowadzeniem opłat wiąże się oczywiście ryzyko: na pewno liczba czytelników online spadnie, pytanie tylko o ile. Nelson Phillips, profesor organizacji i zarządzania w Imperial College w Londynie uważa, że wprowadzenie opłat za korzystanie z internetowej wersji "Timesa" jest bardzo dobrym pomysłem. - Wielkie marki mogą sobie na ten kroki pozwolić. Natomiast jeśli chodzi czytelników gazet "średniego szczebla", to jestem przekonany, że ci nie zechcą płacić za podobne usługi - stwierdza Phillips.
Są już naśladowcy
Za korzystanie z internetowej wersji dziennika będzie trzeba zapłacić 2 funty na tydzień. To stosunkowo niewiele, bo każdy papierowy egzemplarz dziennika kosztuje 1 (od poniedziałku do piątku), lub 1,5 funta (wydanie sobotnie). Studenci mają jeszcze taniej: na terenie uniwersytetów cena "Timesa" wynosi zaledwie 30 pensów.
Rupert Murdoch znajduje już naśladowców. Właściciele amerykańskiego "New York Times" zamierzają w przyszłym roku wprowadzić podobne opłaty.
Źródło: bloomberg.com
Źródło zdjęcia głównego: thetimes.co.uk