Import nielegalnego spirytusu jako płynu do spryskiwaczy to może być największa afera ostatnich lat. Według raportu NIK Skarb Państwa mógł w ten sposób stracić nawet 3 mld zł. Na razie jest tylko słowo przeciw słowu: NIK zarzuca ministerstwu finansów, bezprawne wprowadzenie rozporządzenia, które to umożliwiało, ministerstwo twierdzi - wszystko było zgodne z prawem. Czy komuś poza NIK zależy na wyjaśnieniu tej sprawy?
NIK stwierdza w swoim raporcie wprost - działalność urzędników Ministerstwa Finansów i Izby Celnej w Przemyślu doprowadziła do tego, że państwo straciło 3 mld zł. Wszystko za sprawą przepisów, których - zdaniem NIK - zła interpretacja sprawiła, że do Polski wpłynęło morze nieopodatkowanego alkoholu.
Sprawny system
Proceder wyglądał mniej więcej tak: z Ukrainy w cysternach kolejowych wyjeżdżał skażony alkohol etylowy. Ale gdy pojawiał się na granicy, za sprawą narzuconej przez Ministerstwo Finansów interpretacji przepisów alkohol w dokumentach zamieniał się w koncentrat rozpuszczalnika lub płynu do spryskiwaczy. W ten sposób obejmowała go zerowa stawka akcyzowa.
Później alkohol był odkażany. I tak rozpuszczalnik stawał się podrabianym, markowym alkoholem. Już poza kontrolą państwa.
Zdaniem NIK, "Minister Finansów nieprawidłowo nadzorował organy celne, a działalność Służby Celnej wszystkich szczebli stwarzała możliwość wystąpienia zjawisk korupcyjnych na wielką skalę".
Dla mnie zupełnie nie zrozumiałym jest ten upór. Minister nie miał prawa wydać takiego rozporządzenia, żeby stawkę zerową wprowadzić. Sławomir Sikora, dyrektor NIK w Rzeszowie
Innego zdania jest ministerstwo. Początkowo nikt z resortu nie chciał wypowiedzieć się przed kamerą. Jedynie w oświadczeniu zamieszczonym na stronie ministerstwa napisano, że "nadzór nad organami celnymi był prawidłowy". Stanowisko to potwierdził w końcu szef służby celnej Jacek Kapica. - Przewóz skażonego alkoholu był zgodny z polskimi i unijnymi przepisami - zapewnił.
Jednak co innego mówią eksperci Najwyższej Izby Kontroli. - Ustaliliśmy, że minister nie miał żadnego uprawnienia i podstaw prawnych, żeby zastosować stawkę zerową na akcyzę - twierdzi dyrektor NIK w Rzeszowie Sławomir Sikora.
I dodaje: - Dla mnie zupełnie nie zrozumiałym jest ten upór. Minister nie miał prawa wydać takiego rozporządzenia, żeby stawkę zerową wprowadzić.
Popularny biznes w Medyce
NIK zapewnia, że skontroluje pozostałe przejścia, ale wydaje się, że największy problem występował w Medyce. To przez nie do Polski trafiło ok. 41 tys. ton nieopodatkowanego alkoholu.
Co więcej, skażony alkohol stał się popularnym towarem importowym z Ukrainy. W 2005 roku ściągało go tylko 7 importerów, rok później było ich już 23. A w 2007 roku – 27.
Lata bez odzewu
Przepisy, które dały początek aferze alkoholowej weszły w życie w 2004 roku, czyli w końcówce rządów SLD. Przez lata do urzędników ministerstwa i kierownictwa służb celnych alarmujące pisma słali przedstawiciele polskiego przemysłu spirytusowego, którzy tracili wpływy z powodu nielegalnego importu, oraz sami celnicy. Bezskutecznie. Mimo interwencji celników i niektórych posłów nie zrobiono nic by postawić tamę rzece nielegalnego alkoholu, który zalewał Polskę.
Najwyższa Izba Kontroli winnych całej sytuacji wskazuje wśród wiceministrów finansów, nadzorujących w tym czasie celników, dyrektorów dwóch departamentów resortu oraz dyrektorów Izby Celnej w Przemyślu. - Można było zawiesić pobieranie akcyzy i kontrolować co się dzieje z tym alkoholem na poszczególnych etapach jego produkcji. Czy każdy litr jest zgodnie z prawem zagospodarowany. My w tej chwili mamy bardzo poważne obawy, że ten spirytus, który trafił do nas do kraju zostało po prostu odkażony a następnie trafiał do nielegalnych fabryk produkujących alkohol - tłumaczy rzecznik NIK Zbigniew Matwiej.
Kto winny?
O tym czy i kto jest winny, zadecyduje sąd, jeśli prokuratura wskaże konkretne osoby w śledztwie. Na razie rzeszowska prokuratura apelacyjna od dwóch lat prowadzi postępowanie "w sprawie".
Jak przekonuje szef Służby Celnej, on też czeka na jej rozstrzygnięcie. - Ja sam przesłałem raport NIK-u do prokuratury w Rzeszowie i myślę, że prokuratura to wyjaśni. Wyjaśni zarówno tworzenie tych przepisów w roku 2004 jak i ich stosowanie i to będzie najrozsądniejsze - mówi Kapica.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24