Policja i wojsko, straż pożarna i graniczna płacą 10 tys. zł dziennie komercyjnym stacjom diagnostycznym pojazdów, choć mają własne, tyle że nie mogą z nich korzystać. Winni są dwaj ministrowie - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Od początku maja przestało obowiązywać rozporządzenie określające warunki badań technicznych pojazdów Sił Zbrojnych RP, policji i innych pojazdów używanych w sposób szczególny. Nowego nie ma, bo ministrowie spraw wewnętrznych i obrony narodowej nie zdążyli go napisać.
W efekcie państwowe stacje diagnostyczne nie mogą wykonywać badań. Mogą jednak - komercyjne. Ich właściciele wpadli w euforię. Dla nich zaczęło się eldorado. Na każdym radiowozie zarabiają 150 zł, o 50 zł więcej niż na aucie cywilnym. Tyle wynosi dopłata za badanie samochodu specjalnego - pisze "DGP".
Nawet 300 tys. zł miesięcznie
Ilu pojazdów skali kraju to dotyczy? Sama policja dysponuje 20 tys. aut, kolejnych 10 tys. mają razem Straż Pożarna, Straż Graniczna i BOR.
Szefowie komend wojewódzkich nie kryją oburzenia. – Oszczędzamy na każdej żarówce, a tu musimy przepłacać – irytują się. Jak szacują, od początku maja do końca czerwca przeglądu będzie wymagało co 10. auto. Koszt: 200 – 300 tys. zł.
Największy problem ma jednak Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Według "DGP" jej pojazdy stoją bezczynnie na parkingach, bo ich badanie w cywilnych stacjach grozi zdekonspirowaniem.
– Jeszcze w tym tygodniu prześlemy ministrom do podpisu nowe rozporządzenie – zarzeka się w rozmowie z dziennikiem rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24