Dziś naprawiliśmy zaniedbania czterech ostatnich lat. Za chwilę wyślemy do Brukseli programy prywatyzacji i restrukturyzacji polskich stoczni - powiedział minister skarbu Aleksander Grad. Wyraził nadzieje, że Bruksela je zaakceptuje, bo zawierają one wszystkie warunki stawiane przez KE. Termin upływał o północy.
Na kilka godzin przed upływem terminu jaki Komisja Europejska dała polskiemu rządowi na dokończenie prywatyzacji i restrukturyzacji w trzech stoczniach: Gdańsk, Gdynia i Szczecin, resort skarbu wysłał plany do Brukseli. KE potwierdziła, że je otrzymała. Prywatyzacją stoczni Szczecin jest zainteresowana firma z Pomorza - Mostostal Chojnice. Stocznię Gdynia chce kupić Janusz Baran, właściciel stoczni Maritim Shipyard w Gdańsku. Natomiast połączenia stoczni Gdynia i Gdańsk chce ukraiński inwestor ISD (obecny właściciel stoczni Gdańsk).
Jeśli KE zaakceptuje projekty, to cofnie swoją decyzję o zwrocie 5,5 mld zł pomocy, jaką stocznie dostawały od 2004 roku. Jeśli Komisja podtrzyma swoje zdanie, najprawdopodobniej stocznie ogłoszą upadłość.
Ostatnia prosta do prywatyzacji
Minister ma nadzieję, że Bruksela zaakceptuje przesłane jej plany.
- Te programy są przygotowane przez samych inwestorów i wychodzą naprzeciw oczekiwaniom Komisji Europejskiej co do redukcji mocy produkcyjnych, udziału kapitału własnego inwestorów, nakładów na inwestycje - mówił minister Grad. - W piśmie do pani komisarz Neelie Kroes poprosiłem o szybkie ich rozpatrzenie, tak abyśmy do 15 lipca (termin nałożony przez KE - red.) zdążyli przygotować umowy prywatyzacyjne - dodał.
Aleksander Grad przedstawił też główne założenia prywatyzacji. Poza tym, że umowy będą w pełni jawne i dostępne dla opinii publicznej, to inwestorzy będą musieli się zobowiązać, że w przypadku większego niż zakładany zwrotu kapitału, będą musieli się nadwyżką podzielić ze skarbem państwa.
Rząd na głowie
Nie jestem w stanie w kilkanaście tygodni zrobić tego, czego przez wiele, wiele lat nie zrobił żaden z poprzedników. Wieloletnie zaległości spowodowały, że rząd, minister Grad, ministerstwo skarbu pracują w absolutnie wariackim tempie, żeby sprostać tym terminom. tusk o stoczniach
Podkreślał, że zarówno szef KE Jose Barroso, jak i komisarz ds. konkurencji pani Neelie Kroes przyznają, że jego rząd pracuje w sprawie stoczni "wyjątkowo intensywnie" w porównaniu z poprzednikami. Jednocześnie jednak, dodał, KE nie rozmawia z każdym rządem z osobna, tylko z państwem polskim, a państwo polskie "dawno wyczerpało wszystkie terminy".
Premier zapowiedział też, że jego rządowi "nie zabraknie odwagi do decyzji, które będą optymalnymi z punktu widzenia całego państwa".
Koniec czasu
Chociaż Sejm przyjął w czwartek przez aklamację uchwałę w sprawie wydłużenia terminu prywatyzacji polskich stoczni, to Komisja Europejska nie chce słyszeć o kolejnym odroczeniu.
Rzecznik KE ds. konkurencji Jonathan Todd powiedział też, że jeśli KE uzna, że nadesłane plany nie gwarantują długoterminowej rentowności stoczni, wyda w ciągu kilku tygodni decyzję o zwrocie przyznanej stoczniom pomocy.
- Czas wydania decyzji zależy od tego, co dostaniemy - powiedział Todd. - W przypadku negatywnej decyzji to kwestia tygodni. Dodał też, że do południa nie dotarły do KE plany restrukturyzacji stoczni Gdańsk, Gdynia i Szczecin. Todd powiedział, że termin upływa o północy.
Szukanie winnego
Niepewna przyszłość polskich stoczni sprawiła, że pojawiły się pytania na temat ich przeszłości. Najważniejsze z nich dotyczą tego, kto tak naprawdę jest odpowiedzialny za obecną sytuację. KE rozmawia z polskim rządem już ponad trzy lata. W tym czasie Polska miała już trzy rządy - Lewicy, PiS i PO-PSL. Przedstawiciel Komisji, podobnie jak stoczniowcy, podkreśla, że żadna z ekip nie zrobiła nic w tej sprawie.
- PO zawaliła sprawę stoczni całkowicie, chociaż zapewne będzie głosiła, że to nasza wina - mówił w środę prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jak dodał, bezczynność Platformy sprawia, że obecna sytuacja jest "bardzo kryzysowa".
- Jarosław Kaczyński powinien zachować pokorę i milczeć w sprawie stoczni - odpowiadał byłemu premierowi Zbigniew Chlebowski z PO. Według niego, PiS jest odpowiedzialny za złą sytuację w stoczniach i zostanie z tego rozliczony. - Jeśli wykryjemy nieprawidłowości, były minister skarbu (Wojciech Jasiński - red.) stanie przed Trybunałem Stanu - zapowiedział Chlebowski.
Źródło: PAP, TVN24, IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24