Firma MedBox, zajmująca się uprawą i dystrybucją leczniczej marihuany, zadebiutowała na giełdzie i w ciągu czterech dni jej akcje wycenione na cztery dolary poszybowały w górę do nieprawdopodobnych 215 dolarów. Zarząd się przestraszył i sam próbuje odwieść inwestorów od kupowania akcji.
Firma MedBox działa od kilkunastu lat i tydzień temu w końcu debiutowała na giełdzie. Ma 130 sklepów sprzedających marihuanę w celach lecznicznych, a zarząd wyznaczył wartość spółki na 45 mln. dol.
Nie kupujcie. Nie warto?
Wszyscy byli więc w szoku, gdy tuż po debiucie giełdowym ceny rozbiły każdy mozliwy "sufit" i firma w ciągu czterech dni była warta już 2,3 mld dol.
Prezes MedBox przyznał, że nie wie, kto kupował tyle akcji. Nikt nie potrafił bowiem początkowo osądzić, czy robi to jeden holding za pomocą różnych firm, czy jest to bardzo wielu równie chętnych do inwestowania kupców.
Zarząd wystosował jednak oświadczenie, w którym stwierdzono, że "prawdziwa wartość spółki jest o wiele niższa" i tak naprawdę liczono na to, że akcje będą oscylowały w granicach 10 dol. za akcję.
Po tym komunikacie ceny spadły do 100 dol. i na razie utrzymują się na tym poziomie. MedBox przekonuje w dalszym ciągu, że akcji warto się pozbywać, bo tylko w mijającym roku w całych USA zamknięto 500 z ok. 3 tys. sklepów, które oferują leczniczą marihuanę i ten trend władz stanowych się utrzymuje.
MedBox nie chce być bowiem odpowiedzialny za "bańkę", bo - jak stwierdził zarząd - produkcja marihuany jest w ich przypadku ściśle nadzorowana i po prostu więcej jej na rynek w dość długiej perspektywie nie wejdzie.
Być może jednak akcjonariusze MedBox wkrótce postarają się o odpowiedni lobbing w tej kwestii.
Autor: adsomtom / Źródło: Marketwatch.com
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA 2.0) | Cannabis Train. Univ.