Niemiecki rząd opracował projekt ustawy zezwalającej na eksploatację złóż gazu łupkowego. Ale członkowie gabinetu Angeli Merkel prezentują przy tym zupełnie odmienne opinie na temat nowego prawa. Dla jednych to "dobra perspektywa" dla wydobycia gazu, dla innych "hamulec".
Projekt ustawy stawia ostre warunki dotyczące ochrony środowiska, zgodnie z opinią znacznej części Niemców. Obywatele Niemiec mają istotne zastrzeżenia natury ekologicznej, związane z tak zwanym "frackingiem", czyli szczelinowaniem hydraulicznym. Sceptycznie na temat wydobycia gazu łupkowego tą metodą na terenie Niemiec wypowiada się sama Merkel.
Podzieleni rządzący
Na łamach rządu o ustawę spierają się najbardziej zainteresowani ministrowie gospodarki i ochrony środowiska, Philipp Roesler i Peter Altmaier. Pierwszy forsuje prace nad wydobyciem gazu z łupków, drugi je hamuje z obawy o wpływ na środowisko. - "Fracking" jest ogromną szansą - powiedział we wtorek w Berlinie Roesler, zastrzegając, że trzeba uważnie obserwować ewentualne skutki dla środowiska. Zapowiedział, że niemiecki przemysł pracuje nad metodami wydobycia gazu przyjaznymi dla środowiska. - To stwarza dobrą perspektywę na przyszłość - zaznaczył. Jak podkreślił, tam, gdzie wydobywa się gaz łupkowy, spadają ceny energii. Altmaier ocenił natomiast, że projekt ustawy jest "hamulcem" dla "frackingu", a zanim podejmie się jakiekolwiek działania, trzeba będzie wykluczyć wszystkie ewentualne zagrożenia dla obywateli. Jego zdaniem nie można porównywać gęsto zaludnionych Niemiec do USA, gdzie gaz z łupków wydobywany jest na "terenach niezamieszkanych".
Gaz z łupków a środowisko
Projekt ustawy przewiduje zakaz stosowania szczelinowania hydraulicznego na terenach rezerwatów wodnych, stanowiących 14 procent powierzchni Niemiec. Przed każdym zastosowaniem tej metody konieczne ma być przeprowadzenie badań jej wpływu na środowisko naturalne. "Fracking" polega na wtłaczaniu do złoża pod wysokim ciśnieniem wody, piasku i związków chemicznych, by doprowadzić do uwolnienia gazu z łupków. Przeciwnicy tej metody twierdzą, że prowadzi ona do istotnych szkód w środowisku, zwłaszcza w podziemnych zasobach wody.
Podzielony parlament
Rząd Angeli Merkel chce doprowadzić do przyjęcia ustawy w Bundestagu przed przerwą wakacyjną. Szybkie uchwalenie nowych przepisów forsuje grupa parlamentarzystów koalicji rządowej CDU/CSU i FDP. Rzecznik tej grupy Michael Kauch (FDP) powiedział na początku miesiąca w jednym z wywiadów: "Nie możemy sobie pozwolić na ideologiczne blokady, ponieważ fracking może stać się istotnym elementem zaopatrzenia w energię". Druga izba parlamentu, Bundesrat, w której przewagę mają partie opozycyjne SPD i Zieloni, chce przeforsować wprowadzenie moratorium na stosowanie środków chemicznych przy wydobyciu gazu łupkowego do czasu wyjaśnienia wszystkich zastrzeżeń. SPD chciałaby całkowicie zakazać "frackingu". - Ta technologia jest w Niemczech nie do przyjęcia - powiedział wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego SPD Ulrich Kelber.
Biznes czeka na zielone światło
Niemiecki koncern chemiczny BASF zareagował pozytywnie na projekt ustawy. "To ważna informacja dla naszej branży" - powiedział szef koncernu Kurt Bock tygodnikowi "Der Spiegel". BASF zamierza przeprowadzić próby ze szczelinowaniem hydraulicznym. Nie ma powodu, by bać się tej metody - powiedział Bock. Niemiecki Urząd Geologiczny ocenia zasoby gazu łupkowego w Niemczech na maksymalnie 2,3 biliona metrów sześciennych. Roczne zużycie gazu w Niemczech wynosi 86 mld m sześciennych. Dzięki eksploatacji własnych złóż gazu łupkowego USA uniezależniły się od importu gazu.
Autor: mk//gak / Źródło: PAP