Londyńskie City powiększyło się o nową instytucję finansową. W cieniu potężnych banków inwestycyjnych pojawił się lombard. Nękani kryzysem bankierzy, by związać koniec z końcem, mogą w nim zastawiać swoje złote zegarki i ekskluzywną biżuterię.
To pierwszy lombard, który pojawił się w londyńskiej dzielnicy finansowej od ponad 100 lat i już ma pierwszych klientów.
Billy Boyton, pracownik jednego z banków inwestycyjnych, chce skorzystać z usług lombardu, by zafundować swojej rodzinie wakacje. - Zbliża się długi weekend i planujemy pojechać nad wybrzeże. Dzięki dodatkowym pieniądzom będziemy mogli sobie pozwolić na więcej - tłumaczy w rozmowie z agencją Reutera. - To bardzo korzystne. Jeśli skorzystasz ze swojej karty kredytowej, zapłacisz za to 18 proc. Tutaj - znacznie mniej - dodaje.
Luka w rynku?
Właściciele lombardu - Nikolas Robinson i Michael Julian otworzyli go w pobliżu największych banków inwestycyjnych. Po tym, jak obcięły one hojne premie swoim pracownikom, stali się oni dla lombardu świetnymi klientami. - Zauważyliśmy, że w tej okolicy nie ma ani jednego lombardu i postanowiliśmy zaryzykować. Kryzys finansowy był świetną okazją i okazało się, że trafiliśmy w dziesiątkę - mówi Robinson.
Za swoje usługi lombard pobiera 6 proc. Właściciel zastawionego przedmiotu ma pół roku na jego wykupienie. Jeśli tego nie zrobi, zostanie on wystawiony na sprzedaż.
Źródło: Reuters