Przecinek w ustawie, nie mówiąc już o przysłowiowym zwrocie "lub czasopisma", może oznaczać milionowy zarobek albo milionowe straty. Jeśli ktoś prowadzi biznes, musi wiedzieć jakie szykują się zmiany przepisów. A może próbować te zmiany kształtować...
Skandali związanych z tworzonym prawem w przeszłości było sporo. Najgłośniejszy - to "Afera Rywina". Wprowadzenie obowiązku używania w samochodach zestawów głośnomówiących przeforsował handlarz tej branży. Branża hazardowa dotyczące jej przepisy "próbowała kształtować" już na początku tej dekady.
Ustawa regulująca sposób wpływania na tworzone prawo powstała dopiero w 2006 roku. Zgodnie z nią lobbing to wszelkie działania, polegające na wywarciu wpływu na organy władzy w imieniu czyichś interesów i mające związek z procesem stanowienia prawa. Jest to działalność zarobkowa, a wykonujący ją muszą być zarejestrowani przez MSWiA i kancelarię Sejmu. Według prawa, lobbyści działają jawnie, na podstawie umów cywilno-prawnych ze swoimi mocodawcami i od swoich usług pobierają tzw. succes fee, wystawiając faktury.
Obecnie w rejestrze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji znajduje się prawie 150 lobbystów. Są to osoby fizyczne, kancelarie prawne, firmy public relations i firmy, z których nazwy wynika, że zajmują się działaniami lobbingowymi. W Sejmie można ich rozpoznać po charakterystycznych czerwonych plakietkach.
Państwo słucha obywateli
Rządzący z kolei zobowiązani są względem lobbystów do publikowania projektów ustaw i rozporządzeń oraz informowania o bieżących pracach nad nimi, o ile nie są one tajne.
Zainteresowani proponowane przez siebie rozwiązania mogą zgłaszać podczas tzw. publicznego wysłuchania, czyli dopuszczenia do głosu obywateli procesie stanowieniu prawa. Lobbujący wysłuchiwany jest przez urzędnika lub grupę urzędników, a jego wystąpienie jest jawne i protokołowane,
Lobbysta, który chce mieć wpływ na treść ustawy lub rozporządzenia (także w Sejmie), może zgłosić zainteresowanie udziałem w pracach nad nimi, ale dopiero po udostępnieniu projektu w Biuletynie Informacji Publicznej. Nie mają możliwości lobbowania w sprawach objętych klauzulą tajności.
Zgłoszenie trzeba złożyć do organu odpowiedzialnego za opracowanie projektu, np. ministerstwa. Informuje się w nim m.in. o przyczynach zainteresowania ustawą lub rozporządzeniem, podaje adres i nazwisko osoby, grupy osób czy firmy, na rzecz której się działa, interes, który zamierza chronić i rozwiązanie prawne, o którego wprowadzenie będzie zabiegać.
Lobbyści i załatwiacze
Pomimo tego, że lobbing określony jest ustawą, wiele osób lobbuje bez formalnego uprawnienia. Popularnie nazywa się ich "załatwiaczami", którzy często bez żadnego skrępowania - choć niezgodnie z prawem - próbują wywrzeć wpływ na rządzących. Nielegalne lobbowanie podlega karze pieniężnej od 3 tys. zł do 50 tys. zł.
Dlaczego więc wielu się na to decyduje? Znawcy tematu od dawna wskazują, że polska ustawa jest bardzo niedoskonała, a słowo lobbing wciąż budzi u nas negatywne skojarzenia. Mówiąc wprost: często obu stronom czyli lobbyście i decydentowi łatwiej jest się komunikować bez rozgłosu. Na dodatek nie jest znany żaden przypadek ukarania kogokolwiek w ten sposób.
Chlebowski i Drzewiecki "na dziko" i trochę "po europejsku"
Zdaniem Witolda Michałka z Business Center Club, który był gościem TVN24, sytuacja w jakiej znaleźli się szef klubu parlamentarnego PO Zbigniew Chlebowski i minister sportu Mirosław Drzewiecki to "dziki lobbing". - Nie jest to jednak działanie nielegalne, bo nie były prowadzone wbrew kodeksowi karnemu i nie było propozycji korupcyjnej - tłumaczy ekspert BCC.
Jak dodaje lobbyści próbują dotrzeć do polityków za wszelką cenę, a z kolei politycy uciekają od profesjonalnych lobbystów, choćby dlatego, że nie chce im się pisać notatek ze spotkań. - Dużo lepiej wygląda to w innych krajach UE. Tam nie ma przymusowej rejestracji, przepisy są bardziej otwarte i oparte raczej na obyczajach - mówi Michałek.
mkg/sk/k
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu/Fotocromo/TVN24