Indeksy w USA straciły, podrożało złoto i frank szwajcarski. To efekt obaw przed rosyjską interwencją na Ukrainie. W ocenie Bloomberga, wywołały je m.in. słowa szefa polskiego MSZ Radosława Sikorskiego, który na antenie TVN24 mówił o możliwych działaniach zbrojnych Rosji.
Ok. godz. 20.00 we wtorek indeks S&P 500 zanurkował na giełdzie w Nowym Jorku o 1,1 proc. Jednocześnie wyraźnie na wartości zyskało złoto (o 0,4 proc. w górę) i frank szwajcarski - aktywa, do których inwestorzy uciekają, gdy sytuacja rynkowa i okołorynkowa jest niepewna.
Na zamknięciu sesji S&P 500 stracił 0,97 proc. i wyniósł 1.920,21 pkt.
Zdaniem Bloomberga to efekt słów szefa polskiego MSZ Radosław Sikorski, który w "Faktach po Faktach" w TVN24 nie wykluczył, że rosyjskie wojsko może wejść na Ukrainę.
- Rynek traci z powodu obaw, że Rosja wejdzie na Ukrainę - mówi Michael James, dyrektor departamentu akcji w Wedbush Securities. - Inwestorzy mieli uczucie, że wczorajszy wzrost nie ma trwałości. Ludzie nie byli dzisiaj pod jego wrażeniem, dlatego tkwiliśmy w niepewności nawet przed słowami o Ukrainie - dodał.
Jak napisał wczoraj "New York Times", Rosja niemal podwoiła liczbę żołnierzy przy granicy z Ukrainą, co może świadczyć o planach zbrojnej interwencji w razie dalszych sukcesów władz Ukrainy w walce z prorosyjskimi separatystami.
- Informacje, że rosyjskie wojska gromadzą się na granicy z Ukrainą, przygotowując się do inwazji, niezależnie od tego czy są prawdziwe, czy nie, nie pomagają rynkowi - ocenił Mark Luschini z Janney Montgomery Scott.
Autor: ToL//bgr/km / Źródło: Bloomberg
Źródło zdjęcia głównego: Reuters