- Źródłem wszystkich patologii w branży górniczej jest trwała nierentowność tego sektora - uważają zgodnie zapytani przez tvn24bis.pl znawcy branży. Co do jego przyczyny eksperci i związkowcy mają już jednak odmienne zdanie. Ci pierwsi widzą ją w przywilejach, które zawyżają ceny węgla. - To nie tu leży problem, ale w dużej liczbie pośredników w obrocie węglem - odpowiadają przedstawiciele branży górniczej.
W PRL zawód górnika cieszył się wysokim uznaniem. Uznawano, że górnik wykonuje "ciężką pracę w często niebezpiecznych warunkach", ale atrakcyjną finansowo, wiążącą się z licznymi przywilejami i mającą szczególne znaczenie dla gospodarki narodowej.
Nie bez znaczenia był tu przedstawiany przez propagandę wizerunek pracujących pod ziemią, jako „opoki rozwoju polskiego przemysłu”. Jeszcze w 1987 r. górnik cieszył się dużym poważeniem 83 proc. społeczeństwa.
Rynkowe realia
Wraz z okresem transformacji społeczno-gospodarczej, uległy zmianie zarówno sytuacja górników, jak i postrzeganie ich przez resztę obywateli. Coraz częstsze stało się przekonanie, że przedstawiciele tego zawodu wykazali brak elastyczności w dostosowaniu się do warunków gospodarki rynkowej. Trzeba jednak przyznać, że proces ten był dla branży bolesny.
W latach 1993-2006 zwolniono blisko 200 tys. osób i zlikwidowano 40 kopalń. Pozostałe połączono, by stworzyć silne, zdolne do konkurencji na światowych rynkach spółki. Temu procesowi towarzyszyły strajki i protesty w obronie miejsc pracy, przywilejów czy po prostu całej branży. To spowodowało, że autorytet zawodu górnika znacznie się obniżył sięgając w 1993 r. 37 proc. - jednego z najniższych poziomów w historii badań CBOS.
W kolejnych latach Polacy znów zaczęli doceniać górniczą profesję. W listopadzie 2013 r. cieszyła się ona dużym poważaniem 80 proc. społeczeństwa. W tym czasie sytuacja finansowa górników uległa jednak przeobrażeniu. Dotknęła ich reforma emerytalna przewidująca wcześniejsze odejście z pracy, ale tylko dla osób, które pracowały pod ziemią.
Nowo zatrudnieni, np. w Jastrzębskiej Spółce Węglowej, nie mają już co liczyć na „czternastki”, czy deputaty węglowe, a prawo do Barbórki zyskują dopiero po przepracowaniu dwóch lat. Z kolei w Kompanii Węglowej, na trzy lata zamrożono wypłaty 14. pensji dla pracowników administracji, zlikwidowano też fundusz motywacyjny i dopłaty do chorobowego. Obie spółki chcą też zmniejszyć wysokość deputatów.
To odpowiedź na spadającą sprzedaż z powodu importu przez dotychczasowych odbiorców tańszego surowca z zagranicy. Pierwszy kwartał 2014 r. stał w sektorze pod znakiem 143,8 mln zł straty. Zarówno związkowcy, jak i politycy i eksperci co do jednego są zgodni: głębokie reformy są konieczne. Problem w tym, że każda z tych grup, inaczej widzi źródła problemów i przyszłość polskiego węgla.
Sektor górniczy studnią bez dna
- Źródłem wszystkich patologii w branży górniczej jest trwała nierentowność tego sektora na przestrzeni ostatnich dwóch dekad - uważa dr Krzysztof Księżopolski, adiunkt w Zakładzie Ekonomii Politycznej Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW.
Przytacza przy tym wnioski z raportu „Ukryty rachunek za węgiel” opracowanego przez Warszawski Instytut Studiów Ekonomicznych. Wynika z niego, że w latach 1990-2012 państwo dopłaciło do górnictwa węglowego ok. 136 miliardów złotych w ramach różnego rodzaju dotacji dla spółek, deputatów węglowych oraz subsydiów do emerytur i rent. „Gdybyśmy dodali do tego rachunku koszty poniesione przez społeczeństwo w postaci gorszego stanu zdrowia i śmiertelności, to podniósłby się on co najmniej o kolejne 700 mld, a w pesymistycznym wariancie nawet o 2,2 biliona złotych" - czytamy w analizie.
- Podawane kwoty są oszałamiające biorąc pod uwagę, iż na naukę 2013 roku przeznaczono nie całe siedem miliardów złotych. Otrzymując w różnej formie takie środki ani spółki zarządzające kopalniami, ani pojedyncze kopalnie nie mają bodźca do wprowadzania efektywnych metod zarządzania, przygotowania długoterminowych strategii rozwoju i sprzedaży - podsumowuje dr Księżopolski.
- Obecny system jest nie do utrzymania. Dofinansowania to tylko ucieczka naprzód - stwierdził z kolei Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny serwisu Biznes Alert. jego zdaniem konieczne są zwolnienia i cięcia przywilejów. W tym ostatnim przypadku podbijają je wysokie koszty pracy, na które składają się wynagrodzenia i przywileje.
- Obecnie w polskiej branży wydobywczej koszty pracy stanowią przeszło 50 proc. łącznych kosztów i są ponad dwukrotnie wyższe niż w Rosji. Co więcej, realne ceny krajowego węgla napędzał na przestrzeni lat głównie wzrost kosztów wydobycia, które w latach 2003-2011 rosły średnio o około 10 proc. rocznie. To ponad trzy razy szybciej niż inflacja. W takiej sytuacji nawet polscy odbiorcy woleliby kupować surowiec u zagranicznych dostawców - alarmuje proszący o zachowanie anonimowości analityk sektora energetycznego. - Do tego dochodzi szereg kosztownych przywilejów: barbórki, deputaty węglowe, nagrody jubileuszowe, odprawy emerytalne, z których część wypłacana jest nawet, gdy górnik nie pracuje już w spółce, np. deputat dla emerytów - dodaje. Jego zdaniem rozwiązaniem mogłoby być uelastycznienie wynagrodzeń i częściowe powiązanie ich z wynikami osiąganymi przez kopalnię czy spółkę.
Dotowanie nierentownych
Znawcy branży zwracają uwagę na jeszcze jedną kwestię, jaką jest utrzymywanie „na siłę” niektórych kopalni wchodzących w skład głównych koncernów, ale nieefektywnych z powodu głębokości złóż. - Na konkurencyjnych rynkach, w Australii czy RPA, kopalnie o takich parametrach są po prostu zamykane. Natomiast w Polsce zyski wypracowywane przez dochodowe kopalnie są wykorzystywane do tego, by pokrywać straty kopalń niedochodowych. W efekcie lepsze kopalnie nie są dofinansowywane, a kondycja finansowa firm górniczych stale się pogarsza - przyznał w rozmowie z tvn24bis.pl pragnący zachować anonimowość ekspert z branży.
- Niestety, kolejne rządy skupione są przede wszystkim na doraźnych akcjach ratunkowych i boją się wziąć na siebie ryzyko polityczne, wynikające z konieczności zamknięcia części nierentownych kopalni – dodaje dr Księżopolski z Uniwersytetu Warszawskiego. Zgadza się z nim analityk rynku energetycznego Maciej Sankowski. - Mam wrażenie, że rząd realizuje strategię kupowania czasu, a tu trzeba zdecydowanych działań. Na początek odcięcie spółek zewnętrznych żyjących z kopalń plus cięcia w administracji – stwierdził w rozmowie z tvn24bis.pl.
Koniec z subwencjami?
Wstrzymanie subwencji i przywilejów może okazać się dla rządu tak trudne, jak trudna jest sytuacja całego sektora. Eksperci z którymi rozmawialiśmy są zgodni, że im wyższe będą np. subwencje, tym dłużej będziemy utrzymywali „obecną fikcję”. Niski poziom zaufania do polityków ogranicza jednak możliwość zaproponowania np. górnikom ze Śląska takich programów rozwojowych, które w sposób efektywny generowałyby miejsca pracy. - Górnicy chcą pracy, która zapewni im godne życie. Obecnie jedyną perspektywą, którą mają jest ochrona już istniejących stanowisk. Wydaje mi się, iż dla Śląska, całej Polski i Unii Europejskiej korzyści przyniesie budowa gospodarki niskoemisyjnej, która przyczyni się do zwiększenia ilości i jakości miejsc pracy. To niewątpliwa szansa dla nas wszystkich, również z miejscem w perspektywie średnioterminowej dla górnictwa – stwierdził dr Księżopolski.
Wyścig z czasem
W perspektywie średnioterminowej sektor nie jest skazany na klęskę, ale w długoterminowej już tak. Nie ma co się jednak łudzić, że pozytywne zmiany nastąpią w perspektywie roku czy jednej kadencji parlamentu. Procesy zmian w sektorach energetycznych są bowiem procesami 20-, 30- letnimi. - Należy wpisać branżę górniczą w strategię bezpieczeństwa energetycznego redukując stopniowo udzielane dotacje w perspektywie 2030-2050. Trzeba dać sektorowi czas na zmiany i z żelazną konsekwencją je realizować, a do tego konieczny jest konsensus zarówno partii politycznych, organizacji pozarządowych, jak również przemysłu – rekomenduje dr Księżopolski.
Zdaniem Oktawiana Zająca, partnera w firmie doradczej Boston Consulting Group, „o łatwych receptach dla sektora górniczego możemy zapomnieć”. Podobnego zdania jest Wojciech Jakóbik z serwisu Biznes Alert. - Receptą jest tylko restrukturyzacja i trudne reformy. Unikanie ich to odwlekanie nieuchronnego - przyznał w rozmowie z tvn24bis.pl.
Związkowcy i łączenie spółek
Tyle eksperci, a co proponują górnicy? Stanowisko związkowców jest niezmienne: wszelkie programy naprawcze muszą dotyczyć organizacji i sposobu finansowania firm z branży, a nie obciążać kosztami cięć szeregowych pracowników. Podkreślają, że praca pod ziemią jest ciężka i należy się za nią solidne wynagrodzenie. Sprzeciwiają się przy tym likwidacjom miejsc pracy, nawet w zamian za wysokie odprawy.
Ich zdaniem, polski węgiel byłby konkurencyjny, ale nie przez obniżenie kosztów pracy, ale w skutek wyeliminowania pośredników w obrocie czarnym surowcem. - Najlepszym z punktu widzenia zarówno producentów, jak i kupujących byłby taki system sprzedaży, w którym transakcja odbywałaby się praktycznie bezpośrednio - powiedział Jarosław Grzesik, przewodniczący górniczej "Solidarności" po jednym ze spotkań związkowców z rządem. Stąd propozycja stworzenia państwowej spółki handlującej węglem.
- Najważniejszą kwestią jest teraz płynność finansowa spółek węglowych - podkreśla z kolei Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce. W ubiegłym roku z powodu spadu sprzedaży węgla i jego cen, sama tylko Kompania Węglowa straciła ponad 1 mld zł. Reakcją rządu na ten postulat jest pomysł euroobligacji, jednak związkowcy są jemu przeciwni. Ich zdaniem groziłoby to przejęciem sektora przez międzynarodowy kapitał. Zgadzają się jednak, by rozważyć kwestię emisji krajowych obligacji.
W dyskusji na temat sposobów ratowania sektora górniczego, związkowcy coraz częściej wymienią także pomysł połączenia kopalń ze spółkami energetycznymi, które są największymi konsumentami węgla. - Ważne jednak, żeby taka decyzja nie spowodowała rezygnacji z działań restrukturyzacyjnych, których polskie górnictwo niezbędnie potrzebuje – podsumowuje jeden z naszych rozmówców.
Kolejne spotkanie premiera Donalda Tuska z przedstawicielami górniczych związków zawodowych zaplanowano na 25 lipca. Według zapowiedzi, mają na nim zostać ustalone konkretne sposoby ratowania polskiego węgla.
Autor: Radosław Fellner / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: www.kwsa.pl