Jan Kulczyk ocenia, że przy obecnym otoczeniu gospodarczo-politycznym trudno byłoby pozyskać finansowanie na budowę elektrowni na Białorusi. W zeszłym roku jego firma podpisała porozumienie o współpracy przy takiej inwestycji, a prąd z elektrowni miał trafiać do Polski.
- Czekamy, co będzie się działo na Białorusi. Tak wielkie projekty inwestycyjne realizuje się z bankami. Przy tym klimacie, który istnieje wobec Białorusi, trudno byłoby sfinansować tego typu projekt - powiedział Kulczyk dziennikarzom. Te ostrożne słowa są odczytywane jako przynajmniej chwilowa rezygnacja z projektu, który miał dostarczać prąd do Polski i częściowo ominąć unijne limity emisji CO2.
W sierpniu zeszłego roku Kulczyk Holding oraz białoruskie przedsiębiorstwo Grodnoenergo podpisały porozumienia o współpracy inwestycyjnej przy budowie elektrowni węglowej o mocy 920 MW w miejscowości Zelwa, położonej w obwodzie grodzieńskim na Białorusi. Jednocześnie miała powstać linia przesyłowa do Polski.
Węgiel z Polski, prąd do Polski
Krótko potem prezes giełdowej Bogdanki zdradził, że jego kopalnia prowadzi rozmowy z Kulczyk Holding na temat dostaw wydobywanego na Lubelszczyźnie węgla do elektrowni na Białorusi.
Według ówczesnych zapowiedzi budowa elektrowni miała rozpocząć się na przełomie 2011 i 2012 roku, zaś jej uruchomienie miało nastąpić w 2015. Jednak w marcu pojawiły się informacje prasowe, z których wynikało, że Kulczyk Holding odstępuje od planów budowy elektrowni. Inwestycją miała być zaś zainteresowana jedna z rosyjskich firm.
Sytuacja polityczna na Białorusi zaostrzyła się po wyborach prezydenckich w końcu ubiegłego roku. Do więzień trafili niemal wszyscy kontrkandydaci zwycięskiego Aleksandra Łukaszenki, od tego czasu trwają też aresztowania i procesy innych opozycjonistów.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24