Kłopoty finansowe Grecji dzielą Europę. Wprawdzie Unia Europejska zadeklarowała wsparcie Helladzie, ale Europejczycy... wcale nie mają zamiaru jej pomagać. Niemcy odrzuciły koncepcję utworzenia specjalnego funduszu, mającego ratować kraje strefy euro, jeśli popadną w tarapaty budżetowe, a obywatele największego państwa w Europie orzekli, że można by wyrzucić Grecję ze strefy euro. Na ratunek rusza zaś Polska.
Z ankiety opublikowanej przez gazetę "Bild am Sonntag" wynika, że 53 procent Niemców uważa, iż w razie potrzeby Grecja powinna zostać wyrzucona ze strefy euro. 67 procent naszych zachodnich sąsiadów nie chce, by Berlin i inne stolice Unii udzielały Atenom kredytu. To właśnie Niemcy, jako największa gospodarka strefy euro, prawdopodobnie staną na czele ewentualnej pomocy dla Grecji i będą zmuszone pomóc jej w największym stopniu.
To Grecja musi oszczędzać
Jednakże niemiecki resort finansów także nie tak ochoczo rzuca się do pomocy Helladzie. Niemcy odrzuciły koncepcję utworzenia specjalnego funduszu, mającego ratować kraje strefy euro, takie jak Grecja, które popadną w tarapaty budżetowe. Rzecznik niemieckiego resortu finansów Michael Offer oświadczył w poniedziałek, że Europejski Fundusz Finansowy nie byłby pomocny w przypadkach takich jak grecki. Dodał, że nie ma innego wyjścia niż dotkliwe przedsięwzięcia oszczędnościowe, forsowane przez rząd Grecji.
Offer podkreślił, że Grecja musi zredukować w tym roku swój deficyt budżetowy o cztery punkty procentowe i sprowadzić go poniżej 3 proc. PKB do 2012 roku, zgodnie z wymogami członkostwa w strefie euro.
Pomożecie? Pomożemy!
Na pomoc Grekom nieoczekiwanie wyruszyć może zaś... Polska. Minister finansów Jacek Rostowski powiedział w poniedziałek w RMF FM, że Grecji nie można zostawić samej, bo i my możemy kiedyś potrzebować wsparcia. W wywiadzie dla rozgłośni Rostowski stwierdził: Myślę, że na początku pomagać będzie strefa euro, ale rząd polski wierzy i popiera wszelkie przejawy solidarności międzynarodowej w walce z kryzysem - także na poziomie europejskim, jak i międzynarodowym - ocenił.
Minister finansów dodał, że jeżeli będzie taka potrzeba, to będziemy Grecji pomagali, bo wiemy, że jako kraj "na dorobku" może powstać taka sytuacja, kiedy sami potrzebowalibyśmy pomocy.
Nikły wpływ Grecji na Europę?
Szefowie państw i rządów Unii Europejskiej przyjęli w czwartek na szczycie w Brukseli deklarację, która w obliczu kłopotów budżetowych Grecji ma uspokoić rynki finansowe i zapewnić stabilność euro. W deklaracji szczytu nie ma jednak zapowiedzi bezpośredniego wsparcia finansowego Grecji, która boryka się z ogromnym deficytem i długiem publicznym. UE obawia się jednak, że swoimi problemami Grecja naraża na szwank wspólną walutę 16 krajów.
Zdaniem Ewalda Nowotnego, członka rady Europejskiego Banku Centralnego i prezesa Banku Centralnego Austrii, kłopoty Grecji wcale nie muszą wpłynąć na Europę. - Grecja faktycznie ma problem, ale ten kraj to bardzo niewielka część strefy euro. Pomysł, że te problemy mogą okazać się zaraźliwe, na przykład dla krajów południa strefy euro, nie opiera się na żadnych gospodarczych przesłankach. Stosunki deficytu i długu publicznego do PKB w Hiszpanii i Portugalii są na znacznie niższych poziomach niż w Grecji. Tych krajów nie można ze sobą porównywać - ocenił w jednym z wywiadów.
Jak Grecja fałszowała dane
Tymczasem Komisja Europejska chce wyjaśnień od Aten, w jaki sposób rząd w Atenach zaniżał zadłużenie państwa w oficjalnych statystykach. Według Komisji, Ateny wykorzystywały w tym celu swapy walutowe i manipulowały kursami.
Komisja Europejska dała Grecji czas na wyjaśnienia do końca lutego. Komisja podała też, że w połowie marca nastąpi pierwsza ocena skuteczności działań greckiego rządu w walce z deficytem. Jeśli ocena wypadnie niekorzystnie, Komisja może wezwać Ateny do podjęcia kolejnych oszczędności.
Źródło: TVN CNBC, PAP