Złoty jest najmocniejszy od wielu lat. Polacy powinni się cieszyć, czy smucić? Wszystko zależy od punktu widzenia - pisze "Gazeta Wyborcza".
Za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości nasza waluta była w miarę stabilna - gdy partia ta dochodziła do władzy, za euro trzeba było płacić około 3,9 zł, a w sierpniu tego roku (jeszcze przed zawieruchą związaną z kampanią wyborczą) około 3,8 zł.
W ostatnich dwóch miesiącach złoty jednak zaczął szybciej zyskiwać na wartości. Polska waluta w stosunku do amerykańskiego dolara jest najsilniejsza od 11 lat. Już mało kto pamięta czasy, gdy za dolara trzeba było płacić niewiele więcej niż 2,5 zł jak obecnie. Kurs euro jest niewiele wyższy niż 3,6 zł, ostatni raz był na takim poziomie ponad 5 lat temu.
Zdaniem ekonomistów, na umacnianie się złotego wpływa wiele czynników, m.in. dopływ inwestycji czy funduszy unijnych.
Dla polskiego rządu mocny złoty przynosi wiele korzyści. Oznacza, że nasze zadłużenie zagraniczne zmniejsza się i trzeba wydać mniej złotówek, by je obsłużyć. Podobny komfort mogą odczuwać Polacy, którzy zaciągnęli kredyty w zagranicznych walutach. Dzięki mocniejszej złotówce raty ich kredytu nie rosną tak szybko, nawet jeśli do góry idą stopy procentowe np. w Szwajcarii.
Także przedstawiciele Narodowego Banku Polskiego mogą być zadowoleni, bo umacniający się złoty trzyma w ryzach inflację, głównie dzięki tańszemu importowi. Siła złotówki i słabość dolara stoją w dużym stopniu za tym, że ceny benzyny na polskich stacjach nie są jeszcze wcale rekordowe. Jest jednak i druga strona tego medalu. Na silną złotówkę zawsze narzekają eksporterzy.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24