Ludzie o słabych nerwach masowo wyprzedają akcje i umarzają jednostki uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych, a tymczasem stały się już one na tyle tanie, że wytrawni gracze zaczynają je teraz kupować. - To optymistyczny sygnał, ale nie warto się jeszcze ekscytować - mówił w TVN CNBC Biznes Marcin Lachowski, analityk DM BGŻ.
Jednak cześć analityków sądzi, że choć do powrotu byków upłynie jeszcze trochę wody w Wiśle, to można zacząć się już na ich inwazję przygotowywać. - Na giełdzie przyszedł czas na akumulowanie akcji. Rynek byka może powrócić pod koniec tego roku lub na początku przyszłego - powiedział w środę na spotkaniu z dziennikarzami Cezary Iwański, wiceprezes największego polskiego Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych Pioneer Pekao Investment Management.
Zaznaczył, że dużo zależy od wysokości stóp procentowych i inflacji. Stopy procentowe w Polsce rosną, a inflacja z miesiąca na miesiąc bije kolejne rekordy, co zazwyczaj nie sprzyja inwestycjom w akcje. Jednak te - zdaniem Iwańskiego - są już tanie.
Obecne wzrosty to jeszcze nie hossa
WIG 20 na zamknięciu środowej sesji wzrósł o 1,51 proc. do 2.588,55 pkt. Była to trzecia wzrostowa sesja z rzędu. Na rynku notowań ciągłych wzrósł kurs akcji 217 spółek, 85 spadł, a 44 nie zmienił się. Akcjami 9 firm nie handlowano.
- To, co w tej chwili widać, jest raczej optymistyczne. Przy czym podstawy są jednak do krótkoterminowego optymizmu. Z tego może wyjść coś większego, ale nie powinniśmy się tym na razie ekscytować. Czy wyjdzie z tego coś więcej, niż lokalne odbicie, trudno na razie powiedzieć - mówił Lachowski w TVN CNBC Biznes.
- Rynek jest bardzo wyprzedany. Przecena była tak mocna, że korekta jest konieczna, choć to nie koniec rynku niedźwiedzia - powiedział Iwański.
Tymczasem indeksy amerykańskie na razie notują spadki, co zapowiada, że w czwartek przeniosą się one także do Warszawy.
Dow wpadł w objęcia niedźwiedzia
Dow Jones Industrial Awerage, główny indeks giełdy nowojorskiej znalazł się jednak w sytuacji wyjątkowej. Analitycy ośrodka badawczego New Rochelle napisali, że optymizm na nowojorskiej giełdzie spadł do najniższego poziomu od 1994 roku. Ich zdaniem główny indeks wszedł w strefę niedźwiedzia, gdy 2 lipca przełamał najniższy od blisko dwóch lat poziom 11.215,51 punktu, a więc stracił ponad 20 proc. od rekordowej wartości w szczycie hossy w październiku.
W Warszawie jest już tanio
Najbardziej popularnym wskaźnikiem, jaki posługują się inwestorzy oceniając, czy spółka jest droga, czy tania, jest relacja ceny do zysku, czyli P/E. Pokazuje on, ile razy cena jednej akcji danej spółki notowanej na giełdzie jest wyższa od przypadającego na nią zysku netto, jaki spółka wypracowuje w danym okresie. Im zysk spółki wyższy, a cena jej akcji niższa, tym wskaźnik niższy, czyli spółka jest tańsza.
Wskaźnik P/E dla polskich spółek wynosi teraz 12,9 w porównaniu do średniej historycznej na poziomie 22,3. Natomiast na podstawie prognozowanych zysków spółek, P/E wynosi obecnie 10,2.
Iwański mówi, że akcje są obecnie kupowane przez insiderów, czyli ludzi mających dostęp do informacji poufnych w spółkach. Widać też zainteresowanie firm private equity, czyli funduszy zamkniętych, założonych przez prywatnych inwestorów po to, żeby kupować tanie spółki.
Uważa on, że w drugiej połowie roku inwestorzy będą "szukali dna" aktualnych spadków, a potem nastąpi konsolidacja, czyli pakowanie do portfeli akcji przez wytrawnych graczy po relatywnie niskich cenach i w oczekiwaniu na przyszłe wzrosty.
Źródło: PAP, Bloomberg