Automaty do niskich wygranych należące do firmy kontrolowanej przez Ryszarda Sobiesiaka służyły do oszukiwania fiskusa - pisze "Dziennik", powołując się na ustalenia prokuratury. Automaty przerabiano, by pozwalały na zabawę o duże wygrane
Zgodnie z prawem, maszyny powinny zezwalać na grę tylko o niskie stawki, czyli nie więcej, niż 15 euro (ok. 50 zł). Urządzenia oferujące wyższe wygrane mogą być ustawiane tylko w kasynach, objętych specjalnymi rozporządzeniami.
Niezależni eksperci prokuratury ustalili, że skonfiskowane urządzenia, należące do firmy kontrolowanej przez Ryszarda Sobiesiaka, pozwalały na znacznie większe wygrane. Sobiesiak to jeden z bohaterów afery hazardowej, znajomy prominentnych polityków PO - Grzegorza Schetyny, Mirosława Drzewieckiego czy Zbigniewa Chlebowskiego.
W całą sprawę zamieszanych jest wiele osób, w tym m.in. ośmiu biegłych, fałszujących opinie, które dopuszczały automaty do gry. Większość z nich, dokonując fałszerstwa, nie widziało nawet badanych automatów, podaje "Dziennik Gazeta Prawna".
Cytowany przez gazetę wysoki rangą urzędnik resortu sprawiedliwości zastanawia się, co przez te lata robiła Straż Graniczna i celnicy, obowiązani do kontroli takich automatów i nadzorujący ich urzędnicy resortu finansów.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Źródło zdjęcia głównego: TVN24