Inflacja w listopadzie wyniosła 3,7 procent (licząc rok do roku) - podał GUS. To nieco mniej niż spodziewali się analitycy, którzy szacowali ją na 3,8 proc. Jeszcze w październiku inflacja wynosiła 4,2 proc. Jednak ekonomiści przestrzegają: wysoka inflacja może wrócić.
W stosunku do października tego roku listopadowe ceny były wyższe o 0,2 procent - podał GUS. W ciągu miesiąca najbardziej podrożały nośniki energii - o 1,7 proc., oraz żywność - o 0,7 proc.
Nieznacznie tańsze niż w październiku były natomiast odzież i obuwie, a także ceny łączności oraz usług związanych z relaksem i kulturą.
Radykalnie natomiast potaniały paliwa. GUS obliczył spadek ich cen w ciągu miesiąca o 5,8 procent.
Zarabiamy więcej, ale ubywa nam miejsc pracy
Według danych GUS przeciętne wynagrodzenie brutto w listopadzie 2008 roku wyniosło 3.320,94 zł, co oznacza, że licząc rok do roku wzrosło o 7,4 proc., a w stosunku do października - o 2,4 procent.
Ekonomiści szacowali, że wynagrodzenia w listopadzie 2008 roku wzrosły o 8,3 proc. rdr, a w ujęciu miesięcznym o 3,4 proc.
GUS podał także, że w przedsiębiorstwach w listopadzie 2008 roku było zatrudnionych 5.394,2 tysiąca osób, czyli o 3,1 więcej rdr i o 0,2 proc. mniej wobec października.
"Bezrobocie może sięgnąć 12 proc."
Przed wzrostem bezrobocia w przyszłym roku przestrzegał na antenie TVN CNBC Biznes główny ekonomista BRE Banku, Wiesław Szczuka. Jak przekonywał, obecnie nie odczuwamy tak bardzo skutków kryzysu, bo polska gospodarka toczy się jeszcze "w tempie rozpędu". Poza tym - dodał - przedsiębiorstwa obecnie wykorzystują otwarte wcześniej linie kredytowe.
- To się zmieni – ostrzegł Szczuka. Ekspert przewiduje, że trudności w dostępności kredytów spowodują masowe zwolnienia. A to z kolei może sprawić, że tempo wzrostu sięgnie 2 proc. - ocenił.
Ekonomista nie wykluczył, że stopa bezrobocia w końcu przyszłego roku zbliży się do 12 proc.
Inflacja może wrócić?
Analitycy z BIEC przestrzegają przed nawrotem presji inflacyjnej i niekontrolowanymi zmianami cen. - Wskaźnik Przyszłej Inflacji, prognozujący z wyprzedzeniem zmiany cen towarów, wzrósł w grudniu już po raz czwarty - alarmują.
Choć w gospodarce nasilają się nastroje związane z obawą o przyszłe tempo wzrostu gospodarki, to osłabienie złotego i dość silny jak do tej pory popyt wewnętrzny mogą zagrażać stabilności cen w przyszłości - ostrzegają eksperci z Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC).
„Najbliższe miesiące przyniosą zapewne zdecydowane niższe tempo wzrostu cen. To dodatkowo może podtrzymać konsumpcję i zagrozić stabilności cen w przyszłym roku” – czytamy w komentarzu do raportu.
Zdaniem ekonomistów, ostatni miesiąc znacząco przyczynił się do wzrostu cen. Oprócz słabnącego złotego względem euro i dolara pojawiły się czynniki związane z popytem konsumpcyjnym. Wciąż nie słabnie tempo wzrostu płac, a tempo zadłużania się gospodarstw domowych mierzonego w kredytach ponownie przyspieszyło.
„Ostatnie dostępne dane za sierpień br. wskazują nawet na umiarkowany spadek tych cen. Jednak w kolejnych miesiącach spodziewać się można ich wzrostu” – czytamy w raporcie.
Redukcja cen konieczna
Jak podają analitycy BIEC powołując się na opinie menedżerów firm, redukcja cen już w najbliższej przyszłości będzie konieczna.
„Po raz pierwszy od trzech lat odsetek przedsiębiorstw zamierzających obniżać ceny przewyższył odsetek tych firm, które zamierzają w najbliższym czasie ceny podnieść. Ciągle jednak około 75 proc. badanych przedsiębiorstw nie zamierza cen zmieniać w najbliższym czasie” - podają ekonomiści BIEC.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu