Hiszpania po raz pierwszy przyznała, że może potrzebować pełnego programu pomocowego UE i MFW w wysokości 300 mld euro, jeśli jej koszty obsługi długu pozostaną tak wysokie. Berlin jest teraz niechętny takiej pomocy - powiedział agencji Reutera urzędnik eurolandu.
Chodzi o program pomocowy ponad już uzgodnione 100 mld euro na dokapitalizowanie hiszpańskich banków.
Temat został poruszony, pisze agencja, podczas spotkania ministra finansów Hiszpanii Luisa de Guindosa z jego niemieckim odpowiednikiem Wolfgangiem Schaeublem we wtorek w Berlinie. Tego dnia rentowność hiszpańskich dziesięcioletnich obligacji była na rekordowo wysokim poziomie 7,6 proc., najwyższym od czasu przyjęcia przez Hiszpanię euro. Ale jak poinformowało w piątek źródło strefy euro, Schaeuble miał powiedzieć Guindosowi, że jest niechętny rozważeniu dodatkowej pomocy dla Hiszpanii, dopóki nie wejdzie w życie stały fundusz ratunkowy eurolandu Europejski Mechanizm Stabilizacyjny (EMS), czyli najwcześniej w połowie września.
Potrzebują więcej
- De Guindos mówił o 300 miliardach euro na pełny program, ale Niemcom jest niewygodnie teraz o tym rozmawiać - powiedziało źródło. - Niczego nie będzie, dopóki EMS nie jest operacyjny. Kiedy już będzie, wówczas zobaczymy, jakie są koszty finansowania zewnętrznego dla Hiszpanii i być może wrócimy do tej kwestii. Z kolei inny, także pragnący zachować anonimowość, urzędnik strefy euro powiedział agencji, że jego zdaniem Hiszpania może przetrwać bez pełnego programu pomocy, ale wskazał, że rząd "popełnił błędy komunikacyjne, które wywołały nerwowość u inwestorów".
Madryt oficjalnie zaprzecza Już wcześniej prasa spekulacyjnie wyliczała potrzeby hiszpańskiej gospodarki na właśnie 300 mld euro, ale jak dotąd Madryt zaprzecza, jakoby potrzebował pełnego programu, jaki otrzymały już Grecja, Portugalia i Irlandia. - Zdecydowanie zaprzeczamy istnieniu takiego planu. Taki program (300 mld euro dla Hiszpanii) nie jest dyskutowany - powiedział w piątek Reutersowi rzecznik rządu w Madrycie.
"EBC uczyni wszystko, co konieczne"
Francuski dziennik "Le Monde" napisał w piątek, że Europejski Bank Centralny i kraje strefy euro szykują wspólne działanie na rynkach, by obniżyć koszty obsługi zadłużenia przez Hiszpanię i Włochy. Ale, zdaniem gazety, chodzi a akcję skupowania przez EBC obligacji zagrożonych krajów. W tym kontekście gazeta przypomina czwartkową wypowiedź prezesa EBC Mario Draghiego. "EBC uczyni wszystko, co konieczne, by zachować euro" - powiedział Draghi, na co rynki natychmiast zareagowały wzrostami, a oprocentowanie 10-letnich obligacji hiszpańskich spadło do 6,88 proc. Wypowiedź Draghiego jest odczytywana jako sygnał, że strefa euro będzie się koncentrować na wszelkich innych działaniach, by zapobiec programowi ratunkowemu dla Hiszpanii. EMS, nawet jeśli wejdzie w życie we wrześniu (po pozytywnym wyroku niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego - red.), to ma ograniczone możliwości pomocy, zwłaszcza gdyby chodziło o tak dużą gospodarkę jak Hiszpanii (nie mówiąc o Włoszech, też borykających się z bardzo wysokimi rentownościami obligacji). Pełna zdolność operacyjna EMS to 500 mld euro. To oznacza, że po połączeniu pakietu ratunkowego dla hiszpańskich banków i ewentualnego programu pomocowego dla Hiszpanii, jest ryzyko bardzo szybkiego wyczerpania zasobów EMS.
Dlatego w Brukseli pojawiły się ostatnio apele o przyznaniu EMS bankowej licencji, co pozwoliłoby funduszowi cieszyć się gwarancjami ze strony EBC. Dzięki temu zabiegowi, gorąco popieranemu przez Francję, ale jak dotąd kategorycznie odrzucanemu przez Niemcy, Finlandię i Holandię, EMS mógłby sam zwiększać swoją zdolność pożyczkową i miałby praktycznie nieograniczone możliwości interwencji w krajach w potrzebie. Rzecznicy Bundesbanku jak i Schaeublego potwierdzili w piątek zdecydowany sprzeciw wobec takiej opcji, ale pytanie o to, jak będzie finansowany EMS w przypadku, gdyby trzeba było ratować Hiszpanię, pozostaje otwarte. Dlatego źródła w eurolandzie nie wykluczają, że i w sprawie licencji bankowej dla EMS Niemcy zmienią stanowisko. "To raczej kwestia miesięcy niż lat" - powiedział urzędnik.
Autor: mtom / Źródło: PAP