Kierunek, w którym będą podążały indeksy na amerykańskich giełdach, wskaże zwycięzcę w wyborach prezydenckich. Eksperci zza oceanu twierdzą, że spadające indeksy zawsze oznaczają wygraną kandydata przeciwnej partii, niż urzędujący prezydent. - To czysta spekulacja - mówi w TVN CNBC Biznes Piotr Kuczyński, główny ekonomista Xelion Doradcy Finansowi.
Jeżeli trzy miesiące przed wyborami giełdy notowały wzrosty, skłaniało to Amerykanów do głosowania na kandydata partii, z której pochodził urzędujący prezydent - podkreślają analitycy agencji Standard and Poor's.
W obecnej sytuacji rynkowej wskazywałoby to na republikanina Johna McCaina.
Jeśli notowane od początku sierpnia dwuprocentowe wzrosty będą kontynuowane przez kolejne dwa miesiące, to właśnie McCain miałby większe szanse na wygraną w listopadowych wyborach. Ale gdy wykresy zmienią kierunek - może to wskazywać na wygraną demokratycznego kandydata Baracka Obamy, którego głównym hasłem wyborczym jest "change", czyli zmiana.
Zdrowy rozsądek a wykresy
Gość TVN CNBC Biznes, znawca USA i analityk finansowy Piotr Kuczyński twierdzi, że o wygranej kandydata zadecyduje raczej zdroworozsądkowa ocena wyborców:
- Wbrew tradycyjnym tezom, że gospodarce sprzyjają poglądy republikanów - to demokraci mogą podnieść amerykańską gospodarkę, rozłożoną na łopatki przez wojnę i nierozważne banki - mówi Kuczyński.
- Plan Obamy, aby wzmocnić i powiększyć amerykańską klasę średnią, sprzyja gospodarce USA - komentuje w TVN CNBC Kuczyński. Natomiast, zdaniem Kuczyńskiego, McCain chce utrzymać istniejące status quo. - Klasa średnia upada przez ostatnie 20 lat w USA, a Obama chce ją podnieść i dlatego długofalowo ma rację. McCain chce zakonserwować to, co jest, czyli "bogaci maja dobrze, a klasa średnia się kurczy" - ocenia ekspert.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES