Grupa G20, czyli największe rozwinięte i wschodzące gospodarki świata, zaapelowała w niedzielę do Unii Europejskiej, by w marcu podjęła decyzję w sprawie wielkości swych funduszy stabilizacyjnych, zanim reszta świata rozważy zasilenie MFW dodatkowymi środkami.
Ministrowie finansów G20, zebrani w stolicy Meksyku, oświadczyli w komunikacie, że weryfikacja przez strefę euro wytrzymałości jej funduszy stabilizacyjnych w marcu "będzie stanowić znaczny wkład w celu uruchomienia funduszy dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW)".
Amerykański minister skarbu Timothy Geithner powiedział na konferencji, że uczestnicy spotkania zgodzili się co do tego, że "MFW nie może służyć jako substytut silniejszej europejskiej zapory ogniowej, a także, że Fundusz nie może pójść dalej, jeśli Europa nie sprecyzuje swych własnych planów". Dał do zrozumienia, że Stany Zjednoczone nie planują żadnych dodatkowych wydatków.
Francuski minister finansów Francois Baroin podkreślił, że im wcześniej Unia Europejska zdecyduje o wielkości swoich funduszy stabilizacyjnych "tym lepiej".
Kto da pieniądze?
W czwartek na szczycie przywódców strefy euro w Brukseli omawiana ma zostać kwestia wielkości Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (EMS), który ma zastąpić Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej. Niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble zastrzegł jednak, że decyzja nie musi zapaść na tym spotkaniu, a UE ma cały marzec, by dojść do porozumienia.
Z kolei MFW ma zwiększyć swoje zdolności pożyczkowe o 500 mld dolarów. Do tej pory tylko kraje UE zadeklarowały wsparcie 200 mld dol., by móc stawić czoło kryzysowi zadłużenia w strefie euro.
Także obecny w Meksyku szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi przyznał, że "w pewnych europejskich krajach nastąpi lekka recesja, ale wydaje się, że średnia sytuacja w strefie euro się stabilizuje". Ocenił też, że "wraca zaufanie rynków finansowych do strefy euro", która jest "obecnie bezpieczniejszym miejscem" niż w czasie szczytu w Cannes na początku listopada 2011 roku.
Źródło: PAP