Protest w fabryce FSO na warszawskim Żeraniu. Przed budynkiem dyrekcji zebrało się kilkaset osób. Pracownicy domagali się wyższych płac. Dyrekcja zaproponowała podwyżkę, jednak pracownicy uznali, że to zbyt mała kwota.
Z pracownikami spotkała się dyrekcja zakładu, która wezwała ich do powrotu na stanowiska. Protestującym zaproponowano podwyżkę od 1 maja w wysokości 360 zł brutto. Do powrotu do pracy wzywała także zakładowa "Solidarność".
Jednak propozycja dyrekcji nie usatysfakcjonowała pracowników. - 360 zł to mało. Taka podwyżka to kpina. Czynsz, gaz, chleb, wszystko drożeje. Robię prawo jazdy na autobus i idę do MZK - oburzał się jeden z mężczyzn. Nie oszczędzał też zakładowej "Solidarności", która jego zdaniem nie reprezentuje interesów pracowników.
"Więcej się nie dało"
Zdaniem przedstawiciela tego związku Franciszka Piotrowskiego czwartkowy protest jest wynikiem narastających frustracji załogi. -Już od dawna otrzymywaliśmy sygnały, że pracownicy chcieliby zmiany - powiedział w TVN24. - Z tego względu jako związek żądaliśmy podwyżki w wysokości 600 zł - dodaje.
Jednak zdaniem Piotrowskiego obecna sytuacja finansowa zakładu nie jest najlepsza. - Więcej nie dało się wynegocjować - oświadczył.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24