Powoływanie pracowników do wojska, przejmowanie przez armię samochodów, niepewność co do przyszłych relacji Kijów-Moskwa - to problemy, z jakimi muszą się mierzyć polskie firmy działające w Rosji i na Ukrainie. Mimo wszystko, nadal chcą prowadzić tam biznesy.
Trwające od kilku miesięcy napięcie w relacjach Rosja-Ukraina i Rosja-UE przekłada się na sytuację przedsiębiorstw działających na wschodzie. Dane GUS za pierwsze pięć miesięcy tego roku pokazują, że polski eksport do Rosji spadł o 9,4 proc., a na Ukrainę aż od 25,1 proc.
Poszukiwanie możliwości
Sytuacja ta nie zniechęca jednak naszych firm do dalszego poszukiwania możliwości ekspansji w tym regionie. Na odbywającej się w tym tygodniu naradzie ambasadorów, to właśnie szef placówki w Moskwie był jednym z najbardziej obleganych przez przedsiębiorców dyplomatów . Nasza administracja, nawet jeśli na unijnym forum domaga się nakładania sankcji gospodarczych na Rosję, polskich przedsiębiorców nie odwodzi od prowadzenia biznesów z Rosjanami.
- Nie zniechęcamy naszych firm do robienia biznesu na Wschodzie - powiedziała PAP wiceminister spraw zagranicznych odpowiedzialna za dyplomację ekonomiczną Katarzyna Kacperczyk.
"Robić swoje"
Firmy które mogą, nie oglądają się na uwarunkowania polityczne, tylko robią swoje. Przykładem może być podpisany na początku lipca list intencyjny między bydgoską PESĄ, a rosyjskim UralWagonZawodem w sprawie powołania wspólnego przedsiębiorstwa.
Obie firmy chcą wspólnie produkować, sprzedawać i serwisować pojazdy szynowe. Porozumienie zakłada uruchomienie centrów montażowych i serwisowych na terytorium Rosji oraz powstanie wspólnego przedsiębiorstwa produkującego tramwaje, lokomotywy, wagony metra i inne pojazdy elektryczne.
- Oczywiście, że niespokojna sytuacja w tamtym regionie, czy wręcz konflikt zbrojny, który jednak dotyczy Ukrainy, a nie Uralu - bo tam podpisywaliśmy list intencyjny - nie sprzyja robieniu biznesu i mamy nadzieję, że ona się uspokoi; my przede wszystkim zajmujemy się produkowaniem tramwajów (...) i staramy się nie mieszać polityki do gospodarki - powiedział PAP rzecznik prasowy PESY Michał Żurowski.
Bydgoska firma w 2013 r. wygrała przetarg na dostawę 120 tramwajów dla Moskwy i chce umacniać swą pozycję na rosyjskim rynku. UralVagonZavod to korporacja, w skład której wchodzi ponad sto przedsiębiorstw, a trzon produkcji stanowią "wyroby specjalne": zamówienia składane przez rosyjskie ministerstwo obrony. Według danych amerykańskich, to jeden ze stu największych na świecie kompleksów zbrojeniowych, a trzeci co do wielkości w Rosji.
Okno na Wschód
Biznes na wschodzie mimo trudnych warunków prowadzi też produkująca okna FAKRO. Spółka ma na Ukrainie trzy fabryki i - jak przekonują PAP jej przedstawiciele - do tej pory nie odczuła negatywnych skutków eskalacji napięcia. - Sprzedaż naszych produktów poza tą, prowadzoną na wschodzie Ukrainy nie zmalała, nie spotkaliśmy się również z większymi utrudnieniami - podkreśliła Anna Korczyk z FAKRO.
Zagrożeniem jest jednak to, że obecna sytuacja spowoduje nałożenie na towary eksportowane z Ukrainy do Rosji 20-procentowego cła. W tej chwili muszą je płacić producenci z UE, ale niewykluczone, że Moskwa zdecyduje się na nałożenie go również na Ukrainę. FAKRO już teraz rozważa możliwość przeniesienia montażu produktów przeznaczonych na rynek rosyjski z Ukrainy do Rosji.
To jednak nie jedyny ból głowy kierownictwa firmy. Część z pracowników zakładów została poinformowana o możliwości powołania do wojska. - Gdyby do takiej sytuacji doszło, praca w oddziałach na Ukrainie będzie utrudniona. Zwłaszcza, że już w tej chwili, powołanych zostało kilkoro pracowników. Jeden z nich został ciężko ranny. Zdarzają się również przypadki przejmowania samochodów firmowych przez wojsko - relacjonuje Korczyk.
Co z surowcami?
O zapewnieniu bezpieczeństwa pracownikom muszą myśleć też przedstawiciele spółki zajmującej się poszukiwaniem i wydobyciem ropy i gazu Serinus Energy. - Sytuacja polityczna na Ukrainie sprawia, że działalność jest dzisiaj prowadzona w niezwykle trudnym otoczeniu i wymaga od nas szczególnej uwagi - podkreślił odpowiadając na pytania PAP wiceprezes Serinus Energy Jakub Korczak.
- Podejmujemy wszelkie środki ostrożności by zapewnić przede wszystkim naszym pracownikom bezpieczeństwo. Jednocześnie naszym priorytetem jest prowadzenie produkcji gazu ziemnego, która dzięki ostatnim podłączeniom osiągnęła już poziom niemal 1 mln m3 dziennie - dodał.
Korczak zapowiedział, że spółka zamierza prowadzić produkcję bez zmian tak długo, jak to będzie możliwe. Serinus planuje natomiast wstrzymanie wszelkich prac związanych z rozwojem swoich koncesji.
Pozycję wyczekującą zajął czołowy polski inwestor w Rosji, jeden z najbogatszych Polaków Michał Sołowow. Jego grupa kapitałowa ma w Rosji i na Ukrainie po 3 fabryki. Rovese produkuje m.in. płytki ceramiczne, a Barlinek podłogi z drewna. "Posiadam istotne inwestycje w Rosji i na Ukrainie. Nie mogę i nie chce publicznie komentować sytuacji politycznej" - napisał PAP Sołowow.
Autor: //gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock.com