Jeśli w 2011 roku mamy przyjąć euro, to kredyty podrożeją - uważają ekonomiści. Dlaczego? Bo musimy zdusić inflację, która wynosi teraz 4,8 proc. i jest najwyższa od siedmiu lat. Ona właśnie niepokoi zarówno ekonomistów, jak i prezydenta. A jedyna rada na walkę z inflacją to podwyżka stóp procentowych.
W zgodnej opinii inflacja w tej chwili jest tym, co szkodzi najbardziej gospodarce, i to nie tylko w Polsce.
- Z różnych powodów doszło do tego, że inflacja w Polsce wzrosła nadmiernie i to w interesie gospodarki na dłuższą metę leży, aby inflacja spadała do poziomu celu i czasami jest tak, że jeżeli ktoś opóźnia ograniczanie inflacji wstrzymując się z podwyżkami stóp, jak mam wrażenie w Polsce się stało, to to szkodzi, a nie pomaga gospodarce, bo poprzez wzrost inflacji utrudnia jej rozwój - mówi były prezes NBP Leszek Balcerowicz.
Inflacja rośnie wprawdzie na całym świecie z powodu szaleńczo drożejącej żywności i surowców, ale w Polsce jest ona jednak wyraźnie wyższa od pułapu z kryterium, jakie Polska powinna spełnić, żeby móc przyjąć euro.
Dlaczego tak jest? Ekonomiści banku Merrill Lynch uważają, że dlatego, iż polityka pieniężna w naszym kraju jest zbyt łagodna. A to sformułowanie znaczy, że bank centralny podnosi stopy procentowe za mało i za późno. Wniosek? Stopy muszą być wyższe i to już wkrótce. Polska podstawowa stopa procentowa wynosi teraz 6,25 proc., a Merrill Lynch sądzi, że powinna wynosić przynajmniej 7 proc., jeśli chcemy przyjąć euro w 2011 roku.
Mniej niż 3 złote za euro?
Ekonomiści Merrill Lynch uważają, że ostateczny parytet wymiany złotego na euro wyniesie między 2 zł 80 gr a 3 zł za euro.
Dodają też, że druga połowa 2011 roku to całkiem realny termin. - Przyjęcie euro nie musi nastąpić na początku 2011 roku - wyjaśnia z kolei minister finansów Jacek Rostowski.
A jeżeli będzie to początek 2012 roku, to też się nic nie stanie. Jednak tak czy inaczej, stopy procentowe muszą wzrosnąć.
- Jeżeli za dobrą monetę przyjmiemy deklarację polityczną premiera i tą datą będzie pierwszy stycznia 2012, to RPP najprawdopodobniej w najbliższym czasie musi stopy procentowe podnieść bardziej, niż musiałaby aby tylko ograniczyć inflację czy przywrócić ją do poziomy celu 2,5 proc. Teraz musi zadbać o to, by z wysokim prawdopodobieństwem było spełnione kryterium inflacyjne, a Polska wchodzi w bardzo trudny okres, jeżeli chodzi o inflację - mówi były wiceprezes NBP Krzysztof Rybiński.
Nadzieja dla kredytobiorcy
Jednak kredytobiorcom pozostaje mieć nadzieję, że gdy już zamienimy złotego na euro, stopy procentowe spadną, bo będą takie same, jak obowiązują w innych państwach strefy euro (obecnie 4,25 proc.), a ich zadłużenie gwałtownie zmaleje. Bo wszystkie prognozy mówią, że złoty będzie się dalej umacniał i być może jedno euro będziemy wymieniać za mniej niż 3 złote, w porównaniu z 3,45 zł obecnie. A jeszcze kilka lat temu ówczesny minister finansów Grzegorz Kołodko mówił, że najlepszym kursem wymiany byłoby 4,20 zł za euro.
Kołodko zresztą obecnie podziela obawy wielu innych ekonomistów: jeżeli euro będzie po 3 złote, to czy nasz eksport to udźwignie i dalej będzie się równie dynamicznie, jak obecnie rozwijał? Niestety, nikt nie zna na to pytanie odpowiedzi. Jedyny argument jest taki: polski eksport rośnie stale przynajmniej po kilkanaście procent rocznie od czasu, gdy za euro płaciliśmy 4,8 zł, czyli od 2004 roku, kiedy to przestępowaliśmy próg Unii Europejskiej. Eksporterzy mówią zgodnie, że bardziej się boją niestabilności i wahań kursów, niż umocnienia złotego o kolejne 10 czy 20 proc.
NBP podał w piątek, że w porównaniu z danymi za lipiec 2007 r. wartość eksportu wzrosła o 22,7 proc., a import towarów wzrósł o 22,4 proc. A przecież przez ten rok złoty gwałtownie się umacniał.
Prezydent broni prostego człowieka
Czy jednak na wprowadzeniu euro skorzystają wszyscy? Prezydent Lech Kaczyński ma wątpliwości.
Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński powiedział w piątek dziennikarzom, że Lech Kaczyński - zanim zajmie stanowisko w sprawie wprowadzenia w Polsce euro - chce poznać szczegółowe wyliczenia dotyczące skutków gospodarczych wprowadzenia europejskiej waluty.
Prezydencki minister powiedział, że doświadczenie większości krajów europejskich, które wprowadzały euro było takie, że rosły ceny.
Obecnie Słowacja, mająca wprowadzić euro 1 stycznia przyszłego roku, wprowadziła bardzo restrykcyjne przepisy mające zapobiec podnoszeniu cen.
Jak dodał Kamiński, prezydent zajmie stanowisko w sprawie wprowadzenia w Polsce europejskiej waluty, "jak rząd przedstawi, ile wprowadzenie euro będzie kosztowało zwykłego człowieka".
- Ale przede wszystkim nie dla przyjaciół Platformy Obywatelskiej z giełdy i spekulantów walutowych, tylko ze względu na punkt widzenia zwykłego człowieka - powiedział prezydencki minister. Dodał też, że prezydenta niepokoi obserwowany obecnie wzrost cen. - Pan prezydent już od dłuższego czasu z bardzo dużym niepokojem przygląda się drożyźnie w Polsce, drożyźnie, która dotyka przede wszystkim osób uboższych, dotyka zwykłych Polaków - mówił Kamiński.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES