Rynek e-papierosów szybko rośnie i podgryza rynek tradycyjnych papierosów. Ale na horyzoncie widać też poważne wyzwania.
E- papieros nie tak dawno postrzegany jako ciekawy gadżet, dziś można zobaczyć w dłoniach ponad miliona Polaków. Jak szacowała firma OFIR pod koniec 2013 roku liczba e-palaczy wyniosła 1,2 mln osób. Obecnie mówi się nawet o 1,5 mln użytkowników. Według szacunków eSmoking Institute, wartość rynku detalicznego e-papierosów w 2014 roku ma wynieść 1,2 mld złotych, a do końca 2015 roku odnotuje wzrost o 100 proc. i wyniesie aż 2,4 mld złotych. Do tradycyjnych papierosów nadal im jednak daleko. Te pochodzące z legalnych źródeł w 2013 roku miały wciąż 70 proc. udział w rynku. (e-papierosy 11 proc.).
Wszystko jednak wskazuje, że sprzedaż papierosów będzie spadała i jak policzył Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową w tym roku, ich sprzedaż zmniejszy się o 11,3 proc. Tymczasem rynek e-papierosów może rozwijać się prężnie, m.in. ze względu na brak obciążenia akcyzą i brak obostrzeń w zakresie reklamy, jakie dotyczą wyrobów tytoniowych.
Papieros czy e-papieros?
A potencjał do zdobycia kolejnych klientów jest spory. Według raportu WHO z grudnia 2012 r. w Polsce pali 30,3 proc. dorosłych polaków (15+), w tym codziennie po papierosa sięga 27 proc.
Dużego zagrożenia ze strony e-papierosów nie widzi Aneta Kurowska-Siuda z firmy Imperial Tabacco. - Zapewne przyczyniają się one do spadku sprzedaży wyrobów tytoniowych w tym naszych własnych produktów, ale znacznie bardziej do spadku sprzedaży przyczynia się szara strefa wyrobów tytoniowych – mówi.
Ale e-papierosy uderzają też w ten rynek. Jako jeden z elementów pomagających ograniczyć szarą strefą wskazał je nawet Jacek Kapica, wiceminister finansów i szef Służby Celnej. - Dziś za paczkę nielegalnych papierosów na bazarach płaci się ok. 7 zł. Równorzędna dawka nikotyny z inhalatora kosztuje 2,5 zł. E-papierosy w naturalny sposób stają się konkurencyjne nie tylko dla legalnych wyrobów tytoniowych, ale tych przemycanych – ocenił wiceminister. Resort finansów poinformował niedawno, że nie zamierza nakładać akcyzy na e-papierosy, ponieważ nie jest to wyrób tytoniowy.
Być może dlatego potencjał w e-papierosach widzą też giganci z rynku tytoniowego. Firma British American Tobacco, która jest właścicielem kilku najbardziej rozpoznawalnych marek papierosów na świecie, wprowadziła już własną markę e-papierosów Vype na terenie Wielkiej Brytanii.
Wyzwania
Ale przed firmami z branży wciąż stoi wiele wyzwań. Brakuje choćby regulacji dotyczących sprzedaży e-papierosów osobom niepełnoletnim. Z tego powodu firmy starają się same wprowadzać obostrzenia i nie sprzedawać inhalatorów osobom poniżej 18 roku życia. W swojej sieci punktów stara się o to między innymi Mirosław Morszczyzna z firmy KOBE, która zajmuje się dystrybucją e-papierosów. - W naszych punktach osoby, które nie skończyły 18 lat nie kupią e-papierosa – podkreśla.
Ministerstwo Zdrowia dopiero przymierza się do wdrożenia nowej unijnej dyrektywy, w której następstwie zamierza wprowadzić ograniczenia w zakresie dostępu do e-papierosów dla osób młodych. E-papierosy mają być objęte zakazem reklam, tak jak pozostałe wyroby tytoniowe. Kolejną bolączka producentów inhalatorów jest również, jak w przypadku tradycyjnych papierosów, szara strefa. - Tylko na portalu Allegro jest 15 tys. aukcji płynów nikotynowych, z których znaczna część nie spełnia żadnego z 29 przepisów i ustaw dotyczących wprowadzenia do obrotu substancji chemicznych – zauważa Jerzy Jurczyński.
Największym przeciwnikiem e-papierosów jest WHO, które uważa, że nie przyczyniają się one do zmniejszenie liczby osób rzucających palenie. Organizacja uważa, że e-papierosy, to zagrożenie dla zdrowia publicznego i zamierza do ich całkowitego wykluczenia. Kroki w celu zrównania statusu e-papierosów i papierosów tradycyjnych podjął już też szereg krajów, m.in. Francja.
Autor: Przemysław Porzybut / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | Przemysław Kaleta