Deweloperzy zaniżają na papierze ceny mieszkań, by - jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna" - wyłudzić dla swoich klientów od państwa dopłaty z programu "Rodzina na swoim" na zakup mieszkań, które w rzeczywistości się do niego nie kwalifikują. Korzystają na tym i firmy budowlane i klienci, ale traci państwo.
Przykładowo w Warszawie limit ceny metra kwadratowego mieszkania na rynku pierwotnym wynosi 6435 zł. Ale niektórzy mogą dostać dopłatę nawet do mieszkań wartych po 8 tys. zł za mkw.
Są na to dwa sposoby. W pierwszym obie strony – klient i deweloper – spisują umowę na prace wykończeniowe. Wpisują do niej kwotę, która później pozwoli obniżyć cenę mieszkania do poziomów mieszczących się w limitach programu. Co do zgodności takiego rozwiązania z przepisami prawnicy mają mieszane uczucia. Część twierdzi, że to zgodne z prawem, inni zauważają, że nieuczciwy deweloper mógłby zostać pociągnięty do odpowiedzialności za zaniżanie wartości mieszkania - pisze "DGP".
Drogi garaż
Inny sposób, to obniżanie ceny mieszkania i zawyżanie kosztu zakupu piwnicy czy garażu. Mamy w takim wypadku dwa akty notarialne, deweloper dostaje tyle pieniędzy, ile chciał, a kupujący może liczyć na dopłaty. Przez osiem lat państwo spłaca mu 50 proc. odsetek. W przypadku mieszkania, które kosztuje 320 tys. zł będzie to ok. 82 tys. zł.
Prawnicy jednak przestrzegają: taki proceder może grozić dotkliwymi konsekwencjami zarówno dla kupującego, jak i dewelopera. Tego typu przestępstwo podlega też karze więzienia od 3 miesięcy do lat 5. Jednak wykrycie przekrętu i udowodnienie zmowy jest bardzo trudne.
Bank Gospodarstwa Krajowego, który dysponuje rządowymi środkami na dopłaty przyznaje, że nie zajmuje się weryfikacją umów pod tym kątem - pisze "DGP".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24