W piątek mija 79 rocznica wielkiego kryzysu, który rozpoczynając się w USA, pogrążył rynki i gospodarki całego świata. Dziś wielu uważa, że mamy równie poważną sytuację, jak dziewięć dekad temu. Jesteśmy jednak bogatsi o doświadczenia pokoleń. Czy to pomoże?
Pod koniec lat 20. ubiegłego wieku Ameryka cieszyła się okresem prosperity. Ceny były stabilne, nie brakowało miejsc pracy, zaczęła się na dobre era kina i jazzu. Kadencja prezydenta Herberta Clarka Hoovera miała być kadencją sukcesu. - Jesteśmy w Ameryce bliżsi ostatecznego triumfu nad biedą niż ktokolwiek wcześniej w historii jakiekolwiek kraju - mówił prezydent w sierpniu 1928 roku.
Jesteśmy w Ameryce bliżsi ostatecznego triumfu nad biedą niż ktokolwiek wcześniej w historii jakiekolwiek kraju Herbert Clark Hoover, prezydent USA dwa miesiące przed czarnym czwartkiem
Niestety, stało się dokładnie odwrotnie. Słowa prezydenta już dwa miesiące później można było potraktować jak mroczny żart.
Największy kryzys XX w.
Kupowane na kredyt akcje, niskie stopy procentowe i brak na czas reakcji FED doprowadziły do wielkiego kryzysu, który odbił się na gospodarkach całego świata. Podczas sesji we wtorek, 24 października 1928 roku amerykańskie akcje straciły jedną trzecią wartości. Mimo pomocy finansowej banków, kryzysu nie udało się powstrzymać.
Do końca 1930 roku zbankrutowało 26 tys. firm i upadło 1200 banków. Międzynarodowy handel upadł. Kryzys rozszerzył się na kolejne europejskie kraje, w tym Polskę, pogrążając je w biedzie i szalejącym bezrobociu.
Nieskuteczne plany
W 1931 roku liczba bezrobotnych osiągnęła w USA poziom 7 milionów. Mimo licznych działań rządu, do końca kadencji Hoovera upadło 5 tys. banków. Gdyby tego było mało - przy wielomilionowej liczbie bezrobotnych - 600 tysięcy rodzin osób straciło domy za długi, a PKB spadł o połowę. Nikt już nie ufał rynkowi, inwestycje spadł ośmiokrotnie, giełda była niemal pustym miejscem, pamiętającym tragiczne samobójstwa maklerów.
Na miejsce Hoovera przyszedł Franklin Delano Roosevelt, który może przypadkowo (kryzys już się wypalał?) a może - jak by tego chcieli zwolennicy ekonomisty Keynes'a - dzięki skutecznym interwencjom, uratował Amerykę. Minęła jednak dekada, zanim USA zdołały odbudować swoja potęgę.
80 lat później
2008 rok, 24 października. Dokładnie 79 lat później amerykańska i światowe gospodarki znalazły się ponownie w głębokim kryzysie. Jego nadejście, podobnie jak niemal sto lat temu, było możliwe do przewidzenia. Ale gdyby tak się stało, nie było by tej części artykułu.
Zamachowe koło niebezpiecznych inwestycji i nieodpowiedzialnie udzielanych kredytów spowodowały, że zatrzymał się krwiobieg światowych gospodarek - kredyt. Banki przestały sobie pożyczać pieniądze.
Interwencja i co dalej?
Podobnie jak prawie 80 lat temu, kolejne kraje, odnotowując ogromne spadki na giełdach i kolejne bankructwa instytucji finansowych, zaczęły wpompowywać w rynki wielkie pieniądze.
Za kryzys zapłacili więc już wszyscy podatnicy w USA i niemal całej Europie. Nie wiadomo jeszcze, czy tak wysoka, przekraczająca bilion euro cena pomoże, i czy drugi raz nie zapłacą ci, którzy powierzyli wcześniej swoje oszczędności bankom i funduszom inwestycyjnym. Co będzie dalej? Tak, jak 79 lat temu - nie wiadomo.
- Kryzys na rynkach finansowych nieodwracalnie zmieni świat, a Stany Zjednoczone utracą status finansowego supermocarstwa - stwierdził niemiecki minister finansów Peer Steinbrueck 25 września.
I choć wtedy te słowa wydawały się zdecydowanie na wyrost, dziś niemal każdy ekonomista potwierdzi - świat już się zmienił nie do poznania. Jest jednak nadzieja, że efekty kryzysu nie będą tak dramatyczne, a przede wszystkim tak długotrwałe, jak 80 lat temu.
Źródło: Puls Biznesu, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/hoover.archives.gov