Przywrócenie równowagi w globalnej gospodarce i utrzymanie w mocy programów stymulacyjnych - to główne założenia tekstu, jaki przywódcy państw G20 mają opublikować po szczycie w Pittsburgu. Problem jednak jest jeden - jak to zrobić. Do szkicu dokumentu dotarła BBC.
Na szczycie w Pittsburgu Unia Europejska zaproponuje oficjalnie powołanie trzech różnych organów kontrolujących rynek finansowy. Jak pisze "Financial Times", Bruksela jutro zaprezentuje plan powołania paneuropejskich instytucji kontrolujących rynki bankowy, ubezpieczeniowy i papierów wartościowych. Trzy nowe ciała będą miały większe uprawnienia niż dotychczasowe unijne Komitety, które przede wszystkim koordynowały działania krajowych nadzorów.
Jeden nadzór dla całej Unii
Komisja Europejska ma też zaproponować powołanie Europejskiej Rady Oceny Ryzyka Systemowego. Byłaby to ponadgraniczna instytucja, która miałaby ostrzegać przed zagrożeniami makroekonomicznymi w Unii Europejskiej. W Radzie mieliby zasiadać przedstawiciele banków centralnych i nadzorów finansowych 27 państw członkowskich. Oficjalny plan powołania paneuropejskiego nadzoru jest oczekiwany co najmniej od lutego, kiedy to pracę nad jego ideą skończyła tak zwana komisja de La Rossiere'a. Jednak - według FT - kilka państw członkowskich wciąż nie akceptuje pomysłu. Przeciwna jest między innymi Wielka Brytania.
Wyrwać kły derywatywom
Pewne jest, że kraje G20 będą zastanawiać się nad ograniczeniem obrotu pochodnymi instrumentami finansowymi, czyli derywatywami. Według Marka Mobiusa, prezesa funduszu Templeton Asset Management, regulacja rynku instrumentów pochodnych powinna być głównym tematem spotkania liderów G20, gdyż to nieograniczony handel nimi może być odpowiedzialny za kolejną bańkę spekulacyjną.
- Trzeba bardzo uważać na derywaty, bo chociaż mogą przynosić wiele korzyści, są też dużym zagrożeniem. Wartość rynku instrumentów pochodnych na całym świecie wynosi 600 bilionów dolarów, to 10 razy więcej niż wynosi globalne PKB - mówi Mobius.
Podatkiem w rynki?
Jednym z pomysłów na zwolnienie tempa obiegu pieniądza na globalnych rynkach jest tak zwany podatek Tobina. Jak donosi francuski dziennik "Les Echos", niemiecki minister finansów chce opodatkować transakcje na rynku finansowym, także na giełdach - i to nawet, jeśli pomysłu nie poprą inne rządy G20. Peer Steinbrueck już wcześniej apelował o wprowadzenie "podatku Tobina" na całym świecie.
Według Steinbruecka nowy podatek miałby przede wszystkim ukrócić spekulacje na rynku finansowym. Uważa on też, że w ten sposób instytucje finansowe zrekompensowałyby rządom część kosztów poniesionych na walkę z kryzysem. Źródła zbliżone do ministra podają, że propozycja mówi o podatku w wysokości 5 tysięcznych procenta od każdej transakcji. Podatek miałyby płacić banki, ubezpieczyciele i fundusze inwestycyjne. Jednak przeciwna takiemu rozwiązaniu jest Angela Merkel, która będzie przewodniczyła niemieckiej delegacji w Pittsburgu.
Niemcy i Chiny powinny więcej wydawać
Przywódcy G20 mają podsumować kroki, jakie podjęto od kwietniowego szczytu w Londynie. Mają też zaapelować o stworzenie przejrzystych i wiarygodnych metod wycofywania się z pakietów ożywiających gospodarkę - przy czym każdy kraj ma to zrobić we własnym zakresie. Dokument mówi o tym, że jeśli rządom nie uda się przywrócić równowagi w gospodarce, świat czeka bardzo anemiczny wzrost, w dodatku na niskich i nieakceptowalnych poziomach. BBC sugeruje, że przywódcy zaapelują do Wielkiej Brytanii i USA o większą ostrożność i oszczędności, a do Niemiec i Chin - o wzmożone wydatki.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24