Zostać czy wyjechać - takie pytanie stawia sobie coraz więcej pracowników londyńskiej dzielnicy finansowej - City. Powód to nowa 50-procentowa stawka podatku dochodowego, która zaczyna obowiązywać od przyszłego miesiąca. Podwyżka podatków, jaką ogłosił w zeszłym roku rząd Gordona Browna to jeden ze sposobów walki z rozdętym deficytem budżetu.
Nowym Jork, Frankfurt i Hong Kong w porównaniu z Londynem będą prawdziwymi rajami podatkowymi dla najwięcej zarabiających. Najlepiej opłacani finansiści z City od 6 kwietnia mają oddawać fiskusowi połowę swoich dochodów, o jedną czwartą więcej niż przed podwyżką. Podwyżka dotyczy wszystkich, którzy zarabiają ponad 150 tysięcy futnów rocznie. Według raportu KPMG, podwyżka podatku oznacza, że City straci swą dominującą pozycję pod względem konkurencyjności.
- Każdy kto zarabia pół miliona funtów rocznie lub więcej straci w Londynie więcej niż w 9 innych centrach finansowych świata. Podejrzewam, że będzie to brane pod uwagę, chociaż przeprowadzka z Londynu jest na pewno bardziej złożoną decyzją - mówi Ian Hopkinson, szef działu podatków osobistych w KPMG.
Wilczy apetyt fiskusa
Analitycy podkreślają, że aby zatrzymać swych najlepszych pracowników, firmy będą musiały podnieść ich wynagrodzenie. Rosnące koszty zatrudnienia mogą z kolei doprowadzić do ucieczki spółek z tego rynku. Pierwsze firmy już uznały, że apetyt brytyjskiego fiskusa jest zbyt duży.
- Widziałem już raporty wskazujące, że mniejsze fundusze hedżingowe i inne tego typu firmy wyprowadzają się z Londynu. Dotyczy to w szczególności spółek, które mogą działać z jakiegokolwiek miejsca na świecie - dodaje.
Analitycy ostrzegają, że ucieczka firm może doprowadzić do zmniejszenia wpływów do budżetu, a Londyn może odstraszyć innowacyjne spółki, które będą decydować o przyszłości światowego biznesu.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC Biznes/sxc.hu