Amerykańska firma Google poinformowała, że została zaatakowana przez "hakerów pochodzących prawdopodobnie z Jintan w centralnych Chinach". - Ofiarami tego ataku są przede wszystkim pracownicy administracji waszyngtońskiej, chińscy dysydenci oraz dziennikarze, wojskowi i urzędnicy z innych krajów azjatyckich, głównie z Korei Południowej - podali przedstawiciele Google.
Hakerom udało się zdobyć hasła dostępu, wejść do skrzynek i przejąć znajdujące się w nich informacje. Podkreślono, że nie chodziło o atak na mechanizmy zabezpieczające system poczty Gmail, a o wykradanie haseł poszczególnych użytkowników. "Konta zostały zabezpieczone, a użytkownicy ostrzeżeni, zawiadomiliśmy także odpowiednie władze" - podało Google.
Amerykańska firma zaapelowała jednak do wszystkich użytkowników kont Gmail o zachowanie czujności i stosowanie bezpiecznych haseł dostępu.
Reakcja Białego Domu i Chin
Amerykańskie Federalne Biuro Śledcze oświadczyło, że współpracuje z firmą Google przy wyjaśnianiu tej sprawy.
Na informację o tym, że hakerzy mogli zaatakować m.in. konta wysokich urzędników rządu USA zareagował też Biały Dom. - Czekamy na raport i próbujemy ustalić fakty - powiedział Tommy Vietor, rzecznik Białego Domu. - Nie mamy jednak powodów, by sądzić, że konta amerykańskich urzędników rządowych zostały zhakowane - zapewnił.
Wzięcia na siebie odpowiedzialności za ataki hakerskie na konta Gmail odmówił Pekin. - Zrzucanie odpowiedzialności na Chiny jest niedopuszczalne - oświadczył rzecznik chińskiego MSZ Hong Lei na konferencji prasowej.
Prosta psychologia
Według informacji przekazanych przez Google użyta przez włamywaczy metoda była dość prosta: podszywając się po wiarygodną instytucję próbowali skłonić użytkowników, by sami podali swoje hasła dostępowe do usługi. Przestępcy rozesłali do atakowanych osób dokument zatytułowany "Projekt wspólnego stanowiska chińsko-amerykańskiego".
Przy próbie jego otwarcia pojawiał się jednak komunikat o konieczności ponownego zalogowania się do skrzynki pocztowej. Jeśli zaatakowany wykonał to polecenie, jego hasło trafiało w ręce napastników.
Firma Google jest przekonana, że atak pochodził z położonego na wschodzie Chin mieście Jinan - tego samego, skąd w 2009 roku dokonano włamania do kont pocztowych wielu chińskich dysydentów.
Źródło: Reuters, BBC, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia