Był naczelnym redaktorem i właścicielem tygodnika "Wprost". Potem pismo sprzedał, ale nadal pisywał do niego felietony. Po jednym z nich redakcja - już pod wodzą nowego właściciela i naczelnego - postanowiła się z nim rozstać. W reakcji Marek Król złożył pozew do sądu, żądając uchylenia decyzji - i odszkodowania.
Jak donosi "Presserwis", Marek Król złożył pozew przeciwko wydawcy tygodnika - Agencji Wydawniczo-Reklamowej ”Wprost”.
Król otrzymał dyscyplinarne zwolnienie w związku ze swoim felietonem ”Nie polezie orzeł w GWna”, opublikowanym na łamach tygodnika 19 kwietnia. Jak uzasadniono, w tekście m.in. rażąco naruszył obowiązek dbania o dobro pracodawcy, działał wbrew linii programowej pisma i spowodował możliwość wszczęcia postępowania sądowego przeciwko pracodawcy o naruszenie dóbr osobistych bądź zniesławienie osób, które zostały obrażone w artykule (redaktora naczelnego ”Gazety Wyborczej” Adama Michnika i reżysera Andrzeja Wajdy).
Zwalniając Króla wydawca zauważył, że jego działania były umyślne i noszą znamiona złej wiary.
Autor felietony odpiera zarzuty i podkreśla, że nie opublikował felietonu samowolnie, a tekst był akceptowany przez kierownictwo redakcji. – Jest to kuriozalne tłumaczenie. Ja, człowiek Peerelu, dożyłem takich samych czasów – mówi "Presserwisowi".
W złożonym do sądu pozwie domaga się uchylenia decyzji o zwolnieniu dyscyplinarnym i odszkodowania w postaci trzymiesięcznego wynagrodzenia.
Według ustaleń "Presserwisu" umowę o pracę w AWR ”Wprost” Marek Król zawarł na początku marca ub.r. kiedy już trwały poszukiwania nabywcy większościowego pakietu udziałów w wydawnictwie. Ze strony pracodawcy umowę podpisać miała dyrektor wydawniczy Paulina Król - prywatnie żona Marka Króla. Według "Presserwisu" umowa przewiduje miesięczne honorarium rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych, kary za jej rozwiązanie i zakaz działalności konkurencyjnej.
W grudniu ub.r. 80 procent udziałów w AWR ”Wprost” nabyła Platforma Mediowa Point Group SA. Przewodniczący jej rady nadzorczej Piotr Misiło potwierdza, że tak nietypowa umowa o pracę z Markiem Królem istnieje. – Zawarcie tej umowy można interpretować jako działanie na szkodę spółki – stwierdza.
Zaprzecza jednocześnie, jakoby zwolnienie dyscyplinarne Króla było próba uniknięcia konieczności wypłacania mu tak wysokiego honorarium czy odprawy. Według jego słow, już wcześniej wydawca proponował zmianę warunków umowy, by były "dostosowane do nowej roli i ograniczonych zadań" Króla.
Przewodniczący rady zwraca też uwagę, że tygodnik toczy spór z 18 osobami, które wytoczyły wydawcy procesy za podobną formę publicystyki. – Było to przedmiotem rozmowy nowego wydawcy z Markiem Królem – dodaje Misiło. Rozmowy te miały mieć miejsce jeszcze przed publikacją spornego felietonu.
Źródło: Presserwis
Źródło zdjęcia głównego: TVN24