Rosyjskie embargo na dostawy towarów z Unii Europejskiej wpłynęło na sytuację białoruskich przewoźników - jednym przynosi zyski, a innym straty - pisze we wtorek białoruski dziennik "Komsomolskaja Prawda w Biełorussii".
Z wypowiedzi przewoźników i urzędników cytowanych przez gazetę wynika, że w korzystniejszej sytuacji znaleźli się ci, którzy byli zorientowani na rynek rosyjski, a w gorszej - firmy transportujące towary z Unii Europejskiej.
Kto zyskuje, kto traci?
- Nam po wprowadzeniu zakazów pracuje się dużo łatwiej - powiedziała dziennikowi dyrektorka firmy Stangier Julia Niadzielka. - Zawsze byliśmy zorientowani na rynek rosyjski, woziliśmy tam nasze towary. Teraz sąsiedzi potrzebują więcej produkcji i dlatego pracy nam przybyło - dodała.
Jak podkreśliła, straty ponoszą przede wszystkim przewoźnicy transportujący towary z UE, którzy utracili znaczną część zamówień. Jej słowa potwierdziła szefowa działu transportu towarowego firmy Jewroriejs Maryja Czornawokaja. - Wcześniej woziliśmy głównie jabłka, kapustę i marchewkę z Polski do Rosji - powiedziała. - Z powodu zakazów musieliśmy zrezygnować z tych towarów. Ratuje nas tylko to, że jest sezon urlopowy i wielu kierowców odpoczywa, dlatego na razie nikt nie siedzi bez pracy - mówiła. Podkreśliła, że obecnie jej firma wspomaga się przeładunkami np. urządzeń klimatyzacyjnych czy różnych części zapasowych z Polski, co jednak nie przynosi znacznych zysków i nie ratuje jej przed stratami.
Zyski z jabłek
- W sierpniu to normalna sytuacja, byliśmy na to przygotowani. Ale jeśli w ciągu najbliższych paru tygodni sytuacja z zakazami się nie wyjaśni, zaczną się naprawdę poważne problemy. W październiku zaczyna się sezon polskich jabłek. Zimą to one przynosiły nam zasadniczą część zysków. Jeśli w tym roku je stracimy, boję się myśleć, co będzie - zaznaczyła. Przedstawiciel Ministerstwa Transportu powiedział dziennikowi, że najtrudniej jest obecnie przewoźnikom, którzy transportują towar w chłodniach służących do przewozu artykułów żywnościowych. Resort chce zrekompensować im straty poprzez dodatkowe dostawy białoruskich artykułów do Rosji. Jak podkreśla gazeta, rozwiązania problemu poszukuje także Białoruskie Stowarzyszenie Międzynarodowych Przewoźników Towarowych, które skupia ponad 1100 firm. - W tej chwili analizujemy sytuację i w najbliższym czasie zbierzemy się przy okrągłym stole, żeby wypracować odpowiednią strategię - oznajmił wicedyrektor Stowarzyszenia Mikałaj Wierchawiec.
Polskie firmy też stracą?
Rosyjskie sankcje mogą uderzyć również w polskie firmy transportowe. Niedawno Tadeusz Wilk ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce mówił, że jeżeli firmy z tej branży nie znajdą nowych zleceń, będą mieć kłopoty. Jak tłumaczył, przewoźnicy z krajów zachodnich praktycznie nie uczestniczą w przewozach do Rosji; specjalizuje się w tym Polska oraz Litwa, Łotwa, Estonia, Słowacja, Czechy i Bułgaria. - Jednak spośród tych krajów to właśnie Polska jest absolutnym liderem w przewozach do Rosji. Wobec tego na embargu my możemy stracić najwięcej - podkreślił. Zrzeszenie wystosowało 1 sierpnia listy do wicepremierów - ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego oraz minister infrastruktury i rozwoju Elżbiety Bieńkowskiej - z prośbą o rekompensaty dla przewoźników.
- Na kierunku wschodnim operuje ponad 3 tys. polskich firm przewozowych, wykorzystujących ponad 30 tys. pojazdów. Polscy przewoźnicy drogowi wykonują do Federacji Rosyjskiej około 270 tys. jazd rocznie. Szacujemy, że wartość przychodów z tytułu tych przewozów to kwota co najmniej 700 mln euro. Przy czym zdecydowana większość pojazdów (szacowana na ponad 60 proc.) wykonywana jest pojazdami chłodniczymi - napisano w liście.
Rosyjski zakaz
Na początku sierpnia Rosja poinformowała, że wprowadza zakaz importu owoców, warzyw, mięsa, drobiu, ryb, mleka i nabiału z USA, Unii Europejskiej, Australii, Kanady oraz Norwegii. Embargo ma obowiązywać przez rok. To odpowiedź Rosji na sankcje nałożone na nią przez USA oraz UE. Wcześniej, 1 sierpnia, Rosja wprowadziła embargo na niektóre owoce i warzywa z Polski.
Autor: ToL / Źródło: PAP