Tradycyjnie wraz z początkiem nowego roku ruszyły wielkie kampanie reklamowe banków w telewizji. Efekt - nietrudny do przewidzenia. - Reklamy emitowane w tym samym czasie, w zasadzie dotyczące tego samego produktu, wzajemnie się znosiły - wyjaśnia w rozmowie z "Pulsem Biznesu" przedstawiciel jednego z banków.
Do walki o klienta stanęło równocześnie siedem banków. Jak się okazało, stracili prawie wszyscy. Wyjątkiem jest BZ WBK, który zainwestował w Gerarda Depardieu - i to najwyraźniej się opłaciło.
Ostre starcie siedmiu banków
Reklamy dotyczyły głównie rachunków osobistych - w odróżnieniu od ubiegłego roku, kiedy to zachwalano głównie depozyty. Zeszłoroczna kampania telewizyjna była jednak znacznie skromniejsza - zaledwie trzytygodniowa, a uczestniczyło w niej tylko sześć banków.
Kryzys najwyraźniej został już przełamany, bo tegoroczna kampania reklamowa banków ruszyła już grudniu. Wtedy reklamowały się już cztery banki: BPH, BGŻ, ING Bank Śląski oraz BZ WBK. W styczniu rywalizacja zaostrzyła się - dołączyły kolejne instytucje. W drugiej połowie tego miesiąca oglądaliśmy już reklamy sześciu banków. W lutym dołączył siódmy.
- Na całym rynku panuje ożywienie i w lutym wystąpiła duża nadpodaż, ponieważ reklamodawców było więcej nie tylko w branży bankowej - wyjaśnia prezes domu mediowego Omnicom Media Group, Jakub Bierzyński.
Zarobiły media, banki na stratach
Z popytu na reklamę cieszyły się stacje telewizyjne, jednak dla banków kampanie te okazały się niemal bezskuteczne. Informacje reklamowe emitowane w tym samym czasie i na ten sam temat - niczym się nie wyróżniały i w związku z tym nie oddziaływały na potencjalnych klientów.
Odniesioną korzyścią chwali się tylko BZ WBK, który dzięki reklamie z Gerardem Depardieu - jak twierdzą przedstawiciele tego banku - już po dwóch tygodniach od startu kampanii otwiera do 2,5 tys. rachunków dziennie.
Źródło: Puls Biznesu
Źródło zdjęcia głównego: TVN24