Rząd Argentyny zapowiedział, że złagodzi ograniczenia w nabywaniu dolarów amerykańskich, ale wolno kupić amerykańską walutę tylko za 20 proc. deklarowanych dochodów i to nie więcej, niż 2 tys. dol. miesięcznie. Ostatnio peso zanotowało najgłębszy spadek od kryzysu w 2002 roku.
Analitycy spodziewają się, że w tym roku ceny w Argentynie wzrosną o 30 proc. Ewentualne bankructwo Argentyny uderzyło by też, chociaż w ograniczonym stopniu, w Polską gospodarkę.
Według Piotra Kuczyńskiego, głównego analityka domu maklerskiego Xelion, obecnie nie mówi się jeszcze o niewypłacalności, "ale jak zacznie się mówić, to można się spodziewać, co będzie się działo na instrumentach broniących przed bankructwem (CDS)".
- Już podrożały chińskie CDS-y. To może doprowadzić do reakcji łańcuchowej, która rykoszetem uderzy w Polskę. Rykoszetem, bo Polska jest tak pośrodku między rozwijającymi się a rozwiniętymi rynkami - ocenił w poniedziałek Kuczyński w TVN24 Biznes i Świat.
Dolary już swobodnie
Szef urzędu prezydenckiego Jorge Capitanich podał w poniedziałek szczegóły planu zezwalającego na kupowanie waluty USA. - Wszystkie osoby mające umowę o pracę, pracownicy niezależni i przedstawiciele wolnych zawodów, będą mogli kupić do 2 tys. dol. miesięcznie, w zależności od tego, jakie dochody deklarują władzom podatkowym - zapowiedział Capitanich. Argentyńczycy, aby nabyć dolary, będą musieli wypełnić formularz dostępny na stronach internetowych władz podatkowych i jeśli zostanie on zatwierdzony przez fiskusa, będą mieli 72 godziny na wymianę stosownej sumy w banku. Jest to częściowe cofnięcie ograniczeń wprowadzonych w 2012 roku. Argentyna broni się przed ucieczką dewiz, toteż sumy wymieniane na dolary będą obłożone 20-procentowym podatkiem, jeśli nie zostaną one przelane na konta oszczędnościowe w argentyńskich bankach.
Obawy obywateli
Po kryzysie z 2001 roku i załamaniu argentyńskiego sektora bankowego, który pozbawił ludzi oszczędności zdeponowanych w bankach, Argentyńczycy wciąż obawiają się zarówno oszczędzania we własnej walucie, jak też trzymania rezerw w krajowych instytucjach finansowych. Nakłada się to na doświadczenia ostatnich 40 lat, kiedy to w Argentynie utrzymywała się inflacja na przemian z hiperinflacją. Zamożni obywatele otwierają więc konta bankowe w USA, Europie czy w sąsiednim Urugwaju. Argentyńczycy nie ufają nadal peso i ceny nieruchomości są na przykład ustalane w dolarach, choć płacone w lokalnej walucie. W kraju funkcjonuje tzw. błękitny dolar, czyli dolar czarnorynkowy, którego kurs odbiega od kursu oficjalnego. Ułatwienia dotyczące nabywania dolarów mają zlikwidować to, co Argentyńczycy nazywają "błękitnodolarową gospodarką". Ekonomiści nie są jednak przekonani, że te ograniczone reformy zdołają ją wyrugować. Trzeba będzie ponadto zadeklarować dochód rzędu co najmniej 7,2 tys. peso (650 euro), czyli dwukrotność pensji minimalnej, by otrzymać zezwolenie na zakup dolarów.
Restrykcje
W ciągu ubiegłych trzech lat w Argentynie wprowadzono też inne restrykcje, m.in. utrudniające przedsiębiorcom import zaopatrzeniowy i transferowanie zysków przez granicę. Ograniczenia te miały zahamować wypływ dolarów z kraju, ale zdaniem wielu ekonomistów podważyły zaufanie do peso. W ciągu ubiegłych 12 miesięcy rezerwy dewizowe Argentyny spadły o 40 proc., osiągając poziom najniższy od siedmiu lat. Skłoniło to rząd do zmniejszenia w środę i czwartek kwoty obcych walut przeznaczonej na podtrzymywanie oficjalnego kursu waluty krajowej. W rezultacie kurs peso wobec dolara obniżył się o 16 proc., do około 8:1. Wspierany przez znaczne wydatki budżetowe wzrost gospodarczy Argentyny utrzymywał się przez szereg ubiegłych lat na poziomie około 7 proc. Według oficjalnych szacunków w ubiegłym roku sięgnął 5,1 proc., ale zdaniem niezależnych analityków w rzeczywistości było to poniżej 3 proc.
Autor: mn/klim/kwoj / Źródło: TVN24 BiS, tvn24bis.pl, PAP