Spóźnialscy kierowcy, którzy przegapią termin przeglądu samochodu będą musieli najprawdopodobniej zapłacić podwójną stawkę za okresowe badanie pojazdu. Do tego będą musieli doliczyć koszty transportu auta lawetą do jedynej w województwie stacji. - To ma być aspekt dyscyplinujący kierowców - mówi Jerzy Szmit, wiceminister infrastruktury i budownictwa i przyznaje, że być może liczba stacji jest zbyt mała. Materiał z programu "Polska i Świat".
Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa (MIB) szykuje rewolucję w systemie badań okresowych pojazdów.
1. Wyższa opłata
Od 2018 roku standardowa opłata za przegląd techniczny ma wynieść do 126 zł brutto - dziś to koszt 99 zł. Kierowcy, którzy zapomną o terminie przeglądu zapłacą podwójną stawkę - ponad 250 złotych. Dodatkowo będą musieli liczyć się z kosztami dojazdu do stacji TDT.
Szacuje się, że w Polsce aż 40 proc. kierowców nie robi badań technicznych na czas.
2. Przegapisz termin, czyli co?
Zapominalscy właściciele samochodów nie tylko zapłacą za badanie podwójną stawkę (ponad 250 zł), ale również będą musieli do miejsca badania dojechać, a to często wyprawa na kilkadziesiąt kilometrów albo i więcej.
3. Państwowa sieć
Resort chce stworzyć sieć kontroli pojazdów, które będą działać pod nadzorem Transportu Dozoru Technicznego (TDT). Według planów w każdym województwie ma powstać jedna stacja, gdzie przeglądy będą robić spóźnialscy kierowcy.
Tak będzie w przypadku np. mieszkańców Suwałk. Jeśli najbliższa stacja TDT powstanie w Białymstoku, to na przegląd będą musieli jechać 130 km w jedną stronę. Co więcej według przepisów ich auto powinno podróżować na lawecie, bo pojazd bez ważnego przeglądu nie może poruszać się po drogach. A to oznacza kolejne dodatkowe wydatki.
4. Jednak więcej stacji?
Jednak zdaniem ekspertów zbyt mała ilość stacji TDT może sprawić, że nie tylko będą tworzyć się do nich kolejki, ale także kara za przegapienie terminu badania jest zbyt surowa i kosztowna.
- Nie ma potrzeby, aby kierowcy jeździli dalej na stację, która niczym się nie różni, bo to tylko zwiększa ich koszty. Może się okazać, że wartość samochodu nie będzie adekwatna do odholowania tego pojazdu - uważa Marcin Żaak, prezes Stowarzyszenie Ekspertów Techniki Motoryzacyjnej i Diagnostów Samochodowych.
5. Po co zmiany?
Resort infrastruktury tłumaczy, że rygorystyczna zmiana przepisów ma "zmobilizować" kierowców do terminowego badania pojazdów. - To ma być aspekt dyscyplinujący kierowców, żeby pamiętali o badaniach swoich pojazdów - mówił w programie "Polska i Świat" Jerzy Szmit, wiceminister infrastruktury i budownictwa.
Tym słowom rację przyznał nawet wiceminister infrastruktury Jerzy Szmit. - Być może rzeczywiście ilość tych stacji jest za mała, aby ta dolegliwość nie była zbyt duża. Ona powinna być, aby była motywacja do tego, by w terminie wykonywać badania. Niemniej być może trzeba będzie liczbę tych stacji rozszerzyć - mówił w programie "Polska i Świat" Jerzy Szmit, wiceminister infrastruktury i budownictwa.
Autor: msz/gry / Źródło: tvn24bis.pl, Polska i Świat
Źródło zdjęcia głównego: tvn24