Od początku roku wrócił 30-dniowy okres na zgłoszenie transakcji kupna lub sprzedaży pojazdu, a także rejestrację auta sprowadzonego z zagranicy. Inaczej grozi nam kara w wysokości nawet 1 tysiąca złotych. W niektórych miastach na wizytę w wydziale komunikacji trzeba jednak czekać nawet dwa miesiące. Materiał z programu "Raport" w TVN Turbo.
Pod koniec grudnia rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury Szymon Huptyś w odpowiedzi przesłanej TVN Turbo potwierdził, że wraca 30-dniowy okres na załatwienie wszelkich spraw związanych z rejestracją pojazdów w wydziale komunikacji.
"Termin na zarejestrowanie pojazdu, niebędącego nowym pojazdem, sprowadzonego z terytorium państwa członkowskiego Unii Europejskiej, został wydłużony z 30 dni do 180 dni na podstawie przepisów ustawy o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19" – przypomniał rzecznik MI.
"Przepis ten ma charakter epizodyczny i po okresie jego obowiązywania, tj. po 31 grudnia 2020 r., powrócą dotychczas obowiązujące terminy na rejestrację takiego pojazdu" – dodał.
"Sytuacja jest bardzo słaba"
Zaczęły się jednak problemy. - Sytuacja jest bardzo słaba, dramatyczna będzie za chwilę. Jest to związane z wprowadzeniem kar za nierejestrowanie samochodów sprowadzonych z Unii Europejskiej w ciągu 30 dni i niezgłaszanie faktu nabycia i zbycia samochodów krajowych. To zostało wprowadzone w ubiegłym roku, są to kary od 200 złotych do tysiąca złotych – przypomniał Maciej Szymajda, prezes Stowarzyszenia Komisów.
W wielu miejscach załatwienie spraw związanych z rejestracją w ciągu 30 dni jest nierealne.
Z danych zebranych przez Stowarzyszenie Komisów wynika, że najgorsza sytuacja jest w Rybniku, gdzie na wizytę w wydziale komunikacji trzeba czekać nawet 57 dni. Niewiele lepiej jest w Tarnowie - 50 dni, a także Krakowie - 45 dni. Około 40 dni na wizytę trzeba czekać także w Zielonej Górze, Zamościu czy Gomulinie.
- Zapytaliśmy członków stowarzyszenia, ale nie tylko, ile czasu muszą czekać na wizytę w wydziale komunikacji i oni nam podali dane. To nie są żadne wyliczenia, tylko żywe fakty – wskazał Szymajda.
Urzędy nie działają tak, jak działały przed pandemią, tworzą się więc gigantyczne kolejki, bardzo często sztuczne. - Są firmy, które pośredniczą w rejestracji pojazdu, biorą sobie na przykład teczkę 30 pojazdów i w ciągu dnia są w stanie zarejestrować 20 pojazdów, może 30 pojazdów i na tym zarabiają – powiedział Jacek Szczęch, właściciel firmy sprzedającej auta używane. W Warszawie za taką usługę trzeba zapłacić 200 zł netto.
Taka osoba pomaga swojemu klientowi w rejestracji, ale pozostałym utrudnia życie. - Jeżeli pracownik tej firmy przychodzi rano i wyciąga sobie 30 numerków, to nie mamy już tych 30 numerków, bo ma je dla siebie – wyjaśnił Szczęch.
Na przykład w wydziale komunikacji na warszawskim Ursynowie terminy są "wyczyszczone" na kilkanaście dni do przodu.
Źródło: TVN Turbo
Źródło zdjęcia głównego: TVN Turbo