Aż 69 procent firm planuje redukcje zatrudnienia w związku z obecną epidemią - wynika z najnowszego badania Konfederacji Lewiatan. 47 procent przedsiębiorstw może czekać na pomoc państwa jedynie do trzech tygodni. Jak podkreślał w TVN24 szef Lewiatana Maciej Witucki, ustawa zakładająca wsparcie dla firm i pracowników jest sprawą "bardzo pilną".
Organizacja zapytała osiemset firm o skutki pandemii dla prowadzenia biznesu, w tym także o sytuację pracowników.
"Prawie wszyscy badani przedsiębiorcy (95 proc.) odczuwają skutki pandemii dla swoich biznesów. Niezwykle niepokojące jest jednak, że aż 55 proc. już dziś ocenia je jako bardzo poważne. Im mniejsza firma tym sytuacja jest gorsza. Wśród mikrofirm (do 9 pracowników) w bardzo poważnej sytuacji znajduje się 63 proc. badanych" - czytamy w komunikacie Lewiatana.
"Problemy z prowadzeniem biznesu przekładają się na problemy z utrzymaniem pracowników. 69 proc. pytanych zadeklarowało, że planuje redukcje zatrudnienia. Najgorsza sytuacja jest w firmach małych (71 proc. planuje redukcje) i średnich (80 proc. planuje redukcje). W sumie, w ciągu najbliższych 2 miesięcy, 54 proc. pytanych firm planuje zwolnić od 20 proc. do 50 proc. załogi" - alarmuje organizacja.
Wcześniej szef Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys oceniał w TVN24, że "na pewno będziemy mieli do czynienia z przynajmniej kilkuprocentowym wzrostem bezrobocia". - Czyli mówimy o setkach tysięcy osób (tracących pracę - red.) - wyjaśnił.
"Przedsiębiorcy bardzo potrzebują pomocy państwa. 68 proc. deklaruje, że brak takiej pomocy może doprowadzić do zamknięcia firmy. Czasu na pomoc jest bardzo niewiele. 47 proc. pytanych – jeżeli nie dostanie pomocy – zacznie zwalniać w ciągu 3 tygodni. Uruchomienie przez rząd dopłat do wynagrodzeń może zdecydowanie zmniejszyć skalę redukcji – tak twierdzi aż 70 proc. przedsiębiorców, którzy wzięli udział w badaniu" - podkreślono w komunikacie Lewiatana.
"Najważniejsze jest to, żeby firmy dostały pomoc"
O wynikach badania mówił na antenie TVN24 prezydent Konfederacji Lewiatan Maciej Witucki.
- Bardzo pilne, żeby (ustawa dotycząca wsparcia dla firm – red.) weszła w życie. Dzisiaj można jeszcze dyskutować, czego w niej brakuje, ale najważniejsze jest to, żeby firmy dostały pomoc - zaznaczył.
- Ważne, żeby w poniedziałek firmy miały pewność, że są bardzo proste dokumenty, które pozwalają im na uzyskanie realnej pomocy - powiedział.
Według Wituckiego nie bez powodu "w pytaniach, które zadaliśmy, pojawia się okres dwóch-trzech tygodni, bo mamy wtedy dziesiątego, czyli wypłaty".
- Bardzo ważne, żebyśmy przestali już żyć w świecie projektów - stwierdził.
"Bardzo ważny jest nastrój"
- Pamiętajmy, że w biznesie bardzo ważny jest nastrój. Przedsiębiorcy codziennie podejmują ryzyko w działalności gospodarczej. Kiedy do tego ryzyka naturalnego, że biznes może się udać, nie udać, produkt się spodoba czy nie, dochodzi jeszcze ryzyko, że ja nie wiem, czy tę pomoc na dziesiątego, na te przysłowiowe wypłaty dostanę, to w tym momencie spada chęć podejmowania naszego ryzyka. Wtedy wchodzą procesy zwolnień i zamykania firm - tłumaczył.
Pytany o branże znajdujące się w najgorszej sytuacji powiedział, że to "branża turystyczna, transportowa i handel".
– Centra handlowe, zamknięte oprócz sklepów spożywczych, natychmiast zostały dotknięte. Jest też branża motoryzacyjna. To bardzo duży problem, bo ona cierpiała już wcześniej przez obostrzenia regulacyjne dotyczące emisji CO2. W tej chwili uderzył w nią jeszcze koronawirus. W Chinach sprzedaż nowych samochodów spadła o 92 proc. po ataku wirusa. Wszystkie polskie duże fabryki stoją w tej chwili. Chodzi o to, żeby one jak najszybciej ruszyły - mówił.
Autor: mp//dap / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutteerstock