Ulewny deszcz i rozlane rzeki - z takim zjawiskiem atmosferycznym musieli zmagać się Słoweńcy z północnego zachodu i północy. We wtorek fala powodziowa ze słoweńskiego odcinka Drawy dotarła do Chorwacji.
Od niedzieli Słowenia i Chorwacja zmagają się z ulewnymi deszczami. Opady spowodowały podniesienie m.in. rzeki Drawy. Władze w Lublanie postanowiły wprowadzić czerwony alert powodziowy na terenie całego kraju.
Zalane drogi
Na północnym zachodzie kraju wystąpiła rzeka Socza, co zaowocowało wieloma zalanymi drogami. Nieprzejezdne były trasy łączące miasta Bovec i Kobarid, które leżą nieopodal granicy z Włochami. Szosę wiodącą z Kobaridu do Tolmina, ważnego słoweńskiego ośrodka przemysłowego, zamknięto z kolei, ponieważ osunęła się na nią ziemia.
Bez prądu w stolicy
Trudne warunki pogodowe panowały też w położonej już nie na północnym zachodzie, a na północy gminie Czrna na Koroszkem. Tam rwąca rzeka porwała ze sobą część budynku.
W stolicy Słowenii, Lublanie, w poniedziałek przez załamanie pogody prądu pozbawionych zostało 4,5 tys. domostw.
Trudna sytuacja w Chorwacji
We wtorek fala powodziowa dotarła do Chorwacji. Trudna sytuacja panuje w mieście Varaždin położonym przy granicy ze Słowenią, gdzie woda zalała 60 budynków.
- Czekamy aż woda opadnie. Czeka nas wielkie sprzątanie. Wszystko jest zabrudzone - powiedział jeden z mieszkańców miasta. - Pierwszy raz doświadczyłem czegoś takiego. Coś takiego, w takim miejscu. Dookoła same zniszczenia - wtóruje mu inny z poszkodowanych. - Mój dom jest zalany. Łazienka, sypialnia, pokój dzienny. Wszędzie jest woda, która sięga do kolan - powiedziała załamana mieszkanka Varaždina.
Wciąż wzrasta poziom wody w Dunaju i Drawie. Chorwackie władze twierdzą, że są na to przygotowane. Od niedzieli w północnej Chorwacji prowadzono działania prewencyjne.
Autor: map,adsz/rs,ŁUD / Źródło: ENEX, The Slovenia Times