W ostatnich dniach cztery osoby zginęły na Mount Evereście, bo nie poradziły sobie z chorobą wysokościową. - Mimo dobrego przygotowania, nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak się nasz organizm zachowa. Dopiero na miejscu można się o tym przekonać - tłumaczy w rozmowie z nami Jacek Jawień, himalaista.
W tym sezonie na Mount Everest od strony Nepalu wspięło się 330 osób. Zmarło kilkoro z nich.
- W Himalajach co roku giną ludzie. Wejście na Mount Everest jest dużym wyczynem - stwierdził Jacek Jawień, himalaista i ratownik Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w rozmowie z tvnmeteo.pl.
Żeby wejść na najwyższy szczyt świata, a potem bezpiecznie go opuścić, trzeba się odpowiednio przygotować. Przede wszystkim na surowe warunki klimatyczne.
- Nie ma czegoś takiego jak predyspozycje. Według statystyk do nowych warunków atmosferycznych najlepiej przyzwyczaja się organizm dorosłego człowieka, powyżej 20 roku życia. Trzeba się po prostu zaaklimatyzować, a to wymaga czasu, nie da się tego przyspieszyć. Każdy organizm inaczej reaguje na zmieniające się wraz z wysokością warunki klimatyczne - przyznaje himalaista.
Jawień podaje przykłady na to, jak wspinacze dostosowują swój organizm do panujących w górach warunków atmosferycznych.
- Himalaiści stopniowo zajmują kolejne bazy. Nocują w nich i następnie schodzą niżej. Wszystko to służy powolnej, ale skutecznej aklimatyzacji - tłumaczy Jawień.
Rola pulsoksymetru
Powyżej 7,5 tys. km występuje tzw. strefa śmierci, gdzie dłuższe przebywanie człowieka jest niewskazane. Wspinacze muszą monitorować przebieg aklimatyzacji. Do tego specjalistom służą odpowiednie przyrządy, które pomagają określić, czy ich organizm dobrze dostosowuje się do górskiego klimatu.
- Himalaiści używają pulsoksymetru, który mierzy nasycenie krwi tlenem i puls. 80% zawartości tlenu we krwi to granica, do której może spadać ona, podczas zdobywania najwyższych szczytów. Himalaiści muszą pilnować, aby nie osiągnąć krytycznej wartości 60-65%, która jest bardzo niebezpieczna dla zdrowia. Jest to już objaw choroby wysokościowej i wskazówka, że należy schodzić na dół – poinformował Jawień. - Dla porównania, na poziomie morza zawartości tlenu we krwi osiąga 100% - dodał.
Tlen w butelkach
Jeszcze wyżej, czyli na wysokości przekraczającej osiem tysięcy metrów nad poziomem morza, ciśnienie jest niewielkie, a zawartość tlenu w atmosferze się zmniejsza. Z tego powodu od 8400 m n.p.n. himalaiści często stosują dodatkowy tlen w butlach.
- Dodatkowego tlenu mamy ograniczoną ilość, zależy ile butelek z tym gazem weźmiemy ze sobą. Należy pamiętać, że trzeba go używać zarówno podczas wejścia, jak i schodząc z ośmiotysięcznika - podaje himalaista. - Niewykluczone, że tym, którzy zginęli w tym roku na stokach Mount Everestu, po prostu zabrakło tlenu - dodaje.
Trzeba pojechać, żeby się przekonać
Choroba wysokościowa, przez którą zginęli w ostatnich dniach himalaiści, pojawia się zazwyczaj od 5,5 tys. metrów. Objawia się obrzękiem płuc lub mózgu. W pierwszym przypadku po prostu nie jesteśmy w stanie oddychać, a w drugim tracimy świadomość. Obydwa przypadki prowadzą do śmierci.
- Mimo dobrego przygotowania, nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak się nasz organizm zachowa, dopóki tam się pojedzie - twierdzi Jacek Jawień.
Weganka na Evereście
Jedna z himalaistek, która zginęła w tym roku podczas zejścia z Mont Everestu to 34-letnia Australijka Maria Strydom. Doznała choroby wysokościowej. Była ona weganką. Jak poinformowała gazeta "The Independent", razem z mężem, który wrócił z wyprawy zdrowy, próbowali zdobyć najwyższe szczyty wszystkich ziemskich kontynentów by udowodnić, że "weganie mogą wszystko". Po jej śmierci narosły kontrowersje, czy sposób odżywiania się wpływa na aklimatyzację i zdolność organizmu pokonywania wszelkich fizycznych barier, w tym przypadku wspinaczki wysokogórskiej.
- Choroba wysokościowa i predyspozycje do wspinaczek wysokogórskich nie mają nic wspólnego ze sposobem odżywiania - przyznał Jawień.
Wyprawa w Tatry
Czy jeżdżąc w nasze "polskie Himalaje" czyli w Tatry również powinniśmy się przygotowywać? Okazuje się, że nawet w Tatrach powinniśmy się aklimatyzować do górskiego klimatu.
- Turyści z nizin, którzy wybierają się w góry, powinni chociaż jeden dzień spędzić w miejscowości górskiej, zanim zacznie wędrówkę po najwyższych szczytach Polski. Wejście na Rysy, które sięgają 2,5 tys. metrów może być problematyczne dla niektórych osób - powiedział Jawień.
Autor: AD/rp / Źródło: TVN Meteo, TVN24