Kamerze przemysłowej udało się uchwycić "spadającą gwiazdę", która w środową noc przeleciała nad północną Kalifornią. Zdaniem lokalnych astronomów spalający się w atmosferze meteoroid miał wielkość samochodu osobowego. Wywoływał też bardzo głośny dźwięk.
Spadającą gwiazdę - świecący ślad, jaki pozostawił po sobie meteoroid, który spalił się w ziemskiej atmosferze - uchwyciła kamera przemysłowa z Obserwatorium Licka. Należy ono do Uniwersytetu Kalifornijskiego i jest położone na szczycie góry Mount Hamilton (1283 m n.p.m.) nieopodal miasta San Jose.
Grom
Przemierzającą niebo spadającą gwiazdę widziano nie tylko w pobliżu San Jose, a nad całą Zatoką San Francisco oraz w innych regioniach północnej Kalifornii. Ci, którym udało się ją zobaczyć, wspominali o towarzyszącym przelotowi głośnym dźwięku i czerwono-pomarańczowym zabarwieniu ciała niebieskiego.
- Był to zapewne tzw. grom dźwiękowy - powiedział serwisowi mercurynews.com astronom Jonathan Braidman z Chabot Space and Science Center w Oakland. Tak nazywa się efekt akustyczny wytwarzany przez obiekt poruszający się z prędkością naddźwiękową.
Wielkość samochodu
Zdaniam Braidmana spadająca gwiazda nie była związana ze zbliżającym się szczytem aktywności Orionidów (wypada on już w nocy z soboty na niedzielę). Astronom uważa, ze pochodziła z pasa planetoid, który rozciąga się pomiędzy Marsem a Jowiszem. Braidman podkreśla, że obiekt, zanim roztrzaskał się na kawałki i trafił na Ziemię, miał wielkość samochodu.
Autor: map/ŁUD / Źródło: mercurymews.com