Niestety nie każda zwierzęca historia ma szczęśliwe zakończenie. Niedźwiedzica Ingrid, która w maju ze swoimi młodymi wspinała się na drzewa, została odstrzelona.
W maju niedźwiedzia rodzina po raz pierwszy wpadła w ogromne tarapaty, wdrapując się na szczyt drzewa.
- Po zejściu ze Sławkowskiego szczytu w miejscowości Stary Smokowiec wraz z partnerem zauważyliśmy na drzewie niedźwiedzicę z młodymi. Na miejscu była już policja, która zabezpieczyła miejsce taśmą. Strażacy próbowali zmusić niedźwiedzie do zejścia, polewając je wodą. Niestety dało to odwrotny efekt i wyszły jeszcze wyżej - relacjonowała wtedy Jadwiga Stachoń, która była świadkiem wydarzeń.
- Prawdopodobnie zostały spłoszone hałasem z pobliskiego placu budowy i wdrapały się na drzewo - dodała.
Teren został odgrodzony przez policję taśmami. Strażacy próbowali zachęcić niedźwiedzie do zejścia z drzewa, używając wody pod wysokim ciśnieniem. Działania te nie przyniosły jednak pożądanego skutku. Istniało duże ryzyko, że młode spadną, dlatego przerwano interwencję.
Po kilku godzinach niedźwiedzica zeszła z drzewa. Jak informował wtedy Tygodnik Podhalański, w trakcie ucieczki odwróciła się i postraszyła obserwatorów, po czym uciekła do lasu.
Po dwóch godzinach wróciła jednak po młode, weszła znowu na drzewo i dopiero wieczorem zeszła z małymi niedźwiadkami.
Niedźwiedzie po raz kolejny wspięły się na drzewo
Po tygodniu niedźwiedzia rodzinka przywędrowała jednak do miasta Pribylina. Niedźwiedzie przechadzały się koło mostu, przystanku, skansenu nie zważając na przechodniów.
Jak się okazało dla mieszkańców tej miejscowości taka sytuacja nie jest niczym nowym. Ingrid była bardzo odważna i nie bała się przebywać wśród ludzi.
- Zachowanie tej niedźwiedzicy nie jest normalne. Dochodzi do niebezpiecznych sytuacji, kiedy samochody się przy niej zatrzymują, a ludzie robią sobie selfie. Pewnego dnia niedźwiedzia mama może rozdrażnić się towarzystwem człowieka - powiedział starosta Mila Kohut.
Pracownicy Tatrzańskiego Parku przestrzegali ludzi, że niedźwiedzie nie są maskotkami. Przede wszystkim jest to matka, która w przypadku zagrożenia będzie chroniła swoje młode.
Niedźwiedzia rodzina została rozdzielona
31 maja Ingrid kolejny raz weszła aż na koronę drzewa. Tym razem w Liptowskiej Kokawie. Udało się ją nakłonić do zejścia po wielu godzinach. Wtedy też zwierzę zostało uśpione i przewiezione do lasu.
Słowaccy specjaliści postanowili też oddzielić młode od matki. Według nich miało to pomóc niedźwiedzicy ponownie wrócić do swojego naturalnego środowiska. Dlaczego? Mieli nadzieję, że straci instynkt macierzyński. Jednak instynkt macierzyński Ingrid był na tyle silny, że w nocy niedźwiedzica wróciła do miasta. Z wściekłością przewracała kontenery i szukała swoich młodych na ulicach wsi. Stwarzała zagrożenie dla mieszkańców.
Słowaccy leśnicy dostali pozwolenie na odstrzelenie niedźwiedzicy, gdyby była zagrożeniem dla ludzi. Miało to być ostateczne rozwiązanie. Tak poinformował rzecznik prasowy Słowackiego Ministerstwa Środowiska - Tomasz Ferenczak.
Smutne zakończenie
Niedźwiedzica w dalszym ciągu krążyła wokół Liptowskiej Kokawy, szukając potomstwa. W nocy weszła na drzewo. Na miejsce przybyli leśnicy, myśliwi i policja. Spłoszyli ją z drzewa, niestety Ingrid zamiast udać się do lasu udała się w ich kierunku. Wtedy podjęto decyzję o odstrzale.
Autor: wd/aw / Źródło: nasmikulas.sme.sk/Fakty po południu
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po południu, tvn24